wtorek, 7 maja 2013

Minimalista nad rzeką


Zredagowanie kilku służbowych e-maili takich bardzo miłych, posłanie ich do adresatów, laptopik do plecaka, kawa do termosu, stopy w trampki i pędzę do swojego miejsca przeznaczenia w dniu dzisiejszym.
Znacznie przyjemniej się pracuje tuż nad brzegiem rzeki, gdzie po prawej stronie mam zatokę, a na niej małe domy na wodzie, natomiast po lewej stronie prawdziwy real tego miasta.
Cudowny Tower Bridge.
Moje miejsce to stolik przy Design Museum, albo kawałek trawy troszkę dalej.





Ptaki mi wtedy towarzyszą, latają rozćwierkane nad moją głową.
Mijający ludzie spoglądają czasem z zaciekawieniem, uśmiechając się do mnie.
Najcześciej w momencie, gdy czytam na głos, to co udało się napisać, zapisać, poprawić i tak wciąż od nowa.

Fantastyczna sprawa !
Życzyłabym sobie do końca życia mieć takie zajęcie, kreatywne i tak bardzo twórcze, pełne świeżości i wigoru.
Pełne tego czegoś, czego nie widać okiem, czego nie można nawet dotknąć.
Odkąd postanowiłam zarabiać mniej pieniędzy, nie dlatego że ich nie potrzebuję, ale dlatego by zmienić troszkę swoje życie, czuję się znacznie lepiej.
Czuję się lepszym człowiekiem.
To ważne, by zwracać uwagę na rzeczy bardzo ważne.
Nie można przejeść wszystkich zarabianych pieniędzy, przenosić ich na sobie, odnalazłam radość w byciu minimalistą.
Wszystkiego mniej, bez nadmiaru.
Mniej ludzi koło mnie, a w towarzystwie tych, którzy są - czuję się cudownie.
Brakuje mi jedynie Mamy na co dzień, tak zwyczajnie, by napić się z Nią kawy, zielonej herbaty, by po prostu być.
Wczoraj odbyłyśmy długą rozmowę telefoniczną, miałam wrażenie, że też chciała pogadać tak dłużej.
No i gadałyśmy o książce, którą robię, o jakimś polskim aktorze, o tulipanach, które przynieśli wczoraj przyjaciele, o Lence - drugiej wnuczce Babci Eli.
Nawet o bezdomnych kotach, które dokarmiamy, o wywożeniu śmieci, czyli o wszystkim, czym żyjemy każdego dnia.
W przyszłym tygodniu, a może jeszcze w tym kupię bilet na dużą maszynę fruwającą.
Nie będzie zbyt wiele czasu razem, bo większość swojego pobytu w kraju rezerwuję na cele służbowe, w Warszawie - ale jeden weekend z pewnością będzie nasz.
I właśnie wtedy zabiorę Mamę w jakieś zielone miejsce, nieco dalej aniżeli Jej ładne zaplecze domu.
Coraz częściej łapię siebie na tym, że tęsknię za Warszawą.
Mam tam kilka już swoich miejsc, do których wracam.


Pamiętajcie o jednym, że nastawienie jest małą rzeczą, która robi wielką różnicę.

To słowa Churchilla.
Warto je sobie przypominać, to znacznie ułatwia życie.

6 komentarzy:

  1. Też mi się marzy zwolnić życie, zminimalizować potrzeby, by znaleźć czas, siły i ochotę na naprawdę ważne sprawy. Tylko że moje potrzeby i tak zminimalizowane, szczególnie odkąd mam dzieci...
    Skoro już o Mamie mowa...Czekam na wrzesień, kiedy znów będę mógł pokazać Mamie piekno angielskich miasteczek, wspaniałości ogrodów, parków i pałaców, które tak uwielbia zwiedzac. Przesyłam szeroki uśmiech!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uzależniam się od Twojego bloga Kochana :). Skoro wciąż nie mamy czasu porozmawiać przez telefon :/ czytanie Ciebie i moja odpowiedź jest przecież też fajna i myślę że Nam potrzebna :).
    Dzień matki niebawem, a Ty właśnie uzmysłowiłaś mi, że powinnam zadzwonić do mamy właśnie dziś !!!! Wciąż nie mamy czasu na tak ważne sprawy, ale to też nie jest tak do końca......mamy na to czas !!! wmawianie sobie jego brak to tylko wymówka! Zacznijmy po prostu ten czas planować i taki mam "plan" na dziś :), a póki co idę parzyć kawę i dzwonię do mamy :*

    słońca na dziś Pat :*

    OdpowiedzUsuń
  3. @Pietia : Wiem, że to niełatwe czasem, zwłaszcza kiedy jest rodzina, zobowiązania.
    To naturalne, ale ja nauczyłam się ograniczać, stąd też mam czas na zwykłe delektowanie się kawą z termosu.
    Cieszę się, że czekasz na Mamę - moja też uwielbia pobyty na Wyspach, a ja lubię Ją tutaj mieć :-)
    Odwzajemniam uśmiech, dziękuję.
    Bądź tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Kasia : ( jak przypuszczam, moja Kasia )
    Zadzwonię dziś choć na moment, przepraszam, umknęło mi to gdzieś w tej gonitwie za rakiem, który czasem zamiast chodzić do tyłu, to gna do przodu jak szalony !

    Delektuj się kawą, dziękuję za ciepłe słowa, zawsze za wsparcie.
    Słońca życzę i do potem :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. to znowu ja , nie musisz zgadywac , to ja do gory nogami a Ty Patuniu chodzisz po mnie bezlitosnie ....wybaczam .
    Czytajac to wszystko czesto zastanawiam sie dlaczego moja rodzina jest ( jak ja to mowie ) experymentem laboratoryjnym ????? porozlazili sie wszyscy po swiecie , wszedzie daleko , dziela nas 1000-ce kilometrow ......do tego nie czujemy do siebie nic ,
    ktos kiedys zaczal mieszac w probowkach I tak zostawil nie dokonczajac .....jedynie co mnie cieszy to bliskosc z moja kochana Mama .....dzieki bogu .....tez tylko przez telefon .....
    to tak na marginesie

    Anita

    OdpowiedzUsuń
  6. Anitko, myślę że każda rodzina ma swoje doświadczenia, życiem zbierane, nie jesteś sama w tym odczuciu, jeste tego pewna.
    Pamiętaj, że zawsze - niezależnie od tego - co sie działo w naszym życiu, zawsze mamy szansę na załatanie tej dziury.
    Jak nie da się bezpośrednio, bo też czasem tak się dzieje, to poprzez innych ludzi, których spotykamy w swoim życiu - jesteśmy lepsi, po prostu.
    Nos do góry, fajnie że tu jesteś.
    Ściskam !

    OdpowiedzUsuń