wtorek, 30 kwietnia 2013

Na zdrowie !


6 ZASAD DIETY ANTYNOWOTWOROWEJ !

Dietetycy i lekarze zalecają, by codziennie jadać 3 porcje warzyw i 2 owoców. 

Porcja to np. jedno jabłko, pół grejpfruta, garść jagód, jedna marchewka, pomidor, mała miseczka surówki, np. z kapusty. 
Taka dieta bogata w warzywa i owoce może zapobiegać nowotworom.
Dlaczego?
W wielu tych przyjaznych dla zdrowia produktach znajdują się substancje, które niszczą wolne rodniki (odpowiedzialne za powstawanie nowotworów).
To tzw. związki przeciwutleniające.
Największe ich dawki zawarte są w warzywach i owocach o intensywnych barwach.




Nasz dietetyk przygotował listę spożywczych sprzymierzeńców najskuteczniej zapobiegających nowotworom. Warto te produkty włączyć do codziennego jadłospisu.

Ale uwaga !

Najwięcej dobroczynnych substancji znajduje się w dojrzałych owocach (więcej niż w niedojrzałych i przejrzałych).



Aby zmniejszyć ryzyko pojawienia się choroby nowotworowej, należy też unikać niezdrowego przyrządzania potraw i wystrzegać się jedzenia zepsutych produktów.

1. Zrezygnuj z kiełbas i mięs z grilla. Podczas ich przyrządzania powstają związki szkodliwe dla zdrowia, zwłaszcza benzopiren, substancja kancerogenna (rakotwórcza).

2. Ogranicz jedzenie potraw smażonych w wysokiej temperaturze. Podczas takiego smażenia tworzą się substancje rakotwórcze.

3. Nie jadaj peklowanych i mocno solonych wędlin. W soli, której używa się do peklowania i dosalania produktów, znajdują się szkodliwe azotany.

4. Unikaj wędzonych produktów. W czasie wędzenia powstaje w mięsie benzopiren (uszkadza zdrowe komórki organizmu).

5. Nie jedz produktów zanieczyszczonych pleśnią i grzybem.
Najniebezpieczniejsza jest toksyna pochodzącą z grzybów, np. spleśniałych orzeszków ziemnych, migdałów i zbóż (także mąki).
Uważa się, że to m.in. pleśnie mogą być odpowiedzialne za wystąpienie nowotworu wątroby.

6. Staraj się ograniczyć ilość tłuszczów nasyconych w diecie (nie jedz boczku, bekonu, smalcu). Wysokotłuszczowa dieta sprzyja powstawaniu w jelitach szkodliwych substancji.

OWOCE : pomarańczowe, czerwone, fioletowe

Co trzeci dzień zjedz garść winogron. /© Bauer

Najskuteczniejsze są cytrusy i owoce jagodowe - od żółtych po fioletowe.
W nich jest najwięcej bioflawonoidów oraz witamin A i C, które nadają barwę owocom i... działają przeciwrakowo.

WINOGRONA

• Są źródłem potasu, wapnia, żelaza, magnezu i antyrakowych bioflawonoidów.

• Dietetycy zalecają, by np. co trzeci dzień jadać garść winogron lub łyżkę rodzynek.

GREJPFRUTY

• Ich miąższ kryje ok. 400 cennych substancji! Najważniejsze to witaminy C, E, z grupy B i bioflawonoidy. Zwłaszcza różowe i czerwone grejpfruty chronią układ krążenia, bo obniżają poziom "złego" cholesterolu we krwi, zmniejszają też ryzyko wystąpienia raka.

• Dietetycy zalecają jedzenie przynajmniej pół grejpfruta dziennie.

JABŁKA, zwłaszcza czerwone

• Działają korzystnie na serce, chronią przed miażdżycą. Wyłapują toksyny i usuwają je z organizmu. Unieszkodliwiają też związki radioaktywne.

• Dietetycy zalecają nawet 2-3 jabłka dziennie.

ARONIA i jej przetwory

• Owoce aronii oraz zrobione z nich soki i dżemy są jednym z najbogatszych źródeł bioflawonoidów.
Zawierają też mnóstwo witamin, które wspomagają układ odpornościowy.

• Dietetycy zalecają, aby np. dwa razy w tygodniu wypić szkłankę soku albo zjeść 2 łyżki dżemu z aronii.

FIGI - świeże i suszone

• Odtruwają i odkwaszają organizm. Stosowane są także w leczeniu raka.
Zawierają benzaldehyd działający przeciwnowotworowo.

• Dietetycy zalecają jedzenie 3-4 suszonych owoców przynajmniej co drugi dzień.

WARZYWA : ciemnozielone!

W BROKUŁACH jest dużo witaminy C, która jest dobrym przeciwutleniaczem /© Bauer

Najskuteczniejszą substancją przeciwrakową w warzywach jest beta-karoten.
Zawierają go te zielone (ew. też pomarańczowe).
Cenne są również związki siarki obecne w czosnku i cebuli.

BROKUŁY & KALAFIOR

• Oprócz mnóstwa witamin i mikroelemenrów zawierają? olejki eteryczne, które dają o sobie znać podczas gotowania - wtedy wydziela się siarka. Te warzywa chronią nasze jelito i żołądek przed wystąpieniem raka.

• Dietetycy zalecają jadanie brokułów lub kalafiora (krótko gotowanych) przynajmniej raz w tygodniu, np. do obiadu.

KAPUSTA & BRUKSELKA

• To prawdziwe bomby mineralno-witaminowe. Zawierają m.in.: potas, magnez, wapń, mangan, żelazo, miedź, cynk, beta-karoten, witaminy z grupy B i C, kwas foliowy.
Kapusta oczyszcza jelita z toksyn, przez co zmniejsza ryzyko pojawienia się raka jelita grubego.
Brukselka zwiększa ochronę organizmu przed nowotworem przełyku, płuc, pęcherza moczowego oraz jelita grubego.
• Dietetycy zalecają jedzenie miseczki kapusty (najlepiej surowej lub kiszonej) lub brukselki przynajmniej raz w tygodniu.

CZOSNEK & CEBULA

• Swoje działanie przeciwnowotworowe zawdzięczają głównie związkom siarki, które wzmacniają odporność na różne choroby.
Częste jadanie czosnku i cebuli zmniejsza ryzyko pojawienia się cukrzycy, zawału, a także nowotworu.

• Dietetycy zalecają, by dodawać ząbek czosnku lub plasterki cebuli do każdej surówki.

MARCHEW & SOK MARCHWIOWY

• Marchew zawiera bardzo dużo beta-karotenu i jest lekkostrawna. Udowodniono, że hamuje on wystąpienie zwłaszcza nowotworów związanych z paleniem tytoniu.

• Dietetycy zalecają jedzenie przynajmniej jednej marchewki dziennie.

POMIDORY & KETCHUP

• Pomidory i ich przetwory zawierają likopen - przeciwutleniacz bardzo skuteczny w wyłapywaniu wolnych rodników.

• Dietetycy zalecają, by codziennie zjeść pomidor lub łyżkę keczupu albo wypić szklankę soku pomidorowego.


Konsultacja dietetyczna: Katarzyna Okręglicka, dietetyczka, doktorantka SGGW
Znalezione w internecie.

WYDRUKOWAŁAM & ZAWIESIŁAM na drzwiach lodówki :-)

Patka, just do it !

To takie potrzebne !

Dawno nie zagladałam, dawno nie pisałam.
Przepraszam !
Byłam zajęta, pochłonięta swoimi Gośćmi, chłonęłam każdą naszą wspólną chwilę.
Był to fantastyczny czas, jeden z tych, który zapada na długo w pamięć, jak nie na zawsze.
Dziś mogę napisać, że przyjemnością ogromną było mieć pod swoim dachem Prezesa Fundacji Rak'n Roll Wygraj Życie.
Jacka Maciejewskiego.
Krótka, prywatna wizyta z rodziną.



Tak więc czasu było niewiele na skrobanie, był czas na bieganie po mieście, siadanie na trawie, karmienie się wrażeniami z nowych miejsc, delektowanie się promieniami słońca i kroplami deszczu.
To wszystko tak fajnie zarejestrowało się w mojej głowie.
Weekend był fajny, fajny od dawien dawna.

Natomiast dziś mogłam poznać bardziej samą siebie.
Jeszcze, jeszcze bardziej...
Spacer z termosem kawy w dłoni do Guy's Hospital.
Trzecie piętro.
Breast Surgery Clinic.
Czy kobieta podświadomie wtedy wybiera dłuższą drogę ?
Nie wsiada do autobusu, metra - idzie spacerem ?
Szłam wolno.
Myślałam.
Obok pędzący rowerzyści w kaskach, zaczynający swój dzień.
Zatrzymywałam się i robiłam im zdjęcia.
Czasem miałam wrażenie, że troszkę dławi mnie w gardle i oczy robią się błyszczące.
Tak, były.
To były łzy.
Ja, taka silna.
Dziś też sie bałam.
Miałam do tego prawo.
Ma je każda kobieta.
Każda kobieta wtedy zastanawia się nad tym, co będzie dalej, jak okaże się, że to coś, co znalazły jej palce, to właśnie TO coś...
Pomimo, iż wierzyłam że będzie wszystko dobrze, zakładałam to, ale to i tak mnie nie uspokajało.
Ja nie jestem lepsza, ani gorsza od innych.
Jestem taka sama i liczyłam się z tym, że i ja mogę tego doświadczyć, że jutro może być już inne.

Czy to, co odkryłam podczas tego spaceru przeraziło mnie ?
Nie.
Bałam się, to wszystko.
I to chyba normalne.
Pocieszające dla mnie było to, że teraz wiem znacznie więcej na temat raka, że mam kontakt z pięknymi kobietami, często po mastektomii, że tak bardzo dużo zamierzam robić, że chyba jakoś jestem znacznie bardziej przygotowana do tego, by wziąć na barki taką wiadomość, która zmieniłaby moje życie.
Z drugiej strony, skoro ja chcę zrobić tyle rzeczy - to nie mogło być inaczej, jak tak, że dowiem się iż moje piersi mają taką urodę i obustronnie mają pośród wszystkich kuleczek po jednej większej od pozostałych i nie jest to żaden niepokojący guz, a z pewnością nie jest to rak.

I'm really fine !

Ciekawe co powiedziałaby Magda Prokopowicz na poczekalnie te tutaj, w Londynie ?
Ciekawe czy do głowy przyszłoby Jej to, co przyszło mnie ?
I tak, jest to niesamowite do opisania uczucie radości, kiedy napięcie opada, kiedy stres zostaje na fotelu w szpitalnej poczekalni, a ja chce uściskać pierwszą osobę, jaką tylko spotkam po wyjściu na słoneczną drogę.
Był to pan budowlaniec, jakich pełno obecnie w okolicach London Bridge.
Nie zrobiłam tego, ale uśmiechnęłam się do niego.
Plecak nie był już taki ciężki, pomimo iż zawierał znacznie więcej.
Pozwoliłam się dać inspirować nawet w takiej chwili.
W plecaku były książeczki, broszury, tematycznie związane z tym czym żyję od jakiegoś czasu, które zresztą poleciały do Warszawy.
Jest tyle do zrobienia !
I ja mam na to zdrowie, siłę, czas i chęci !
Dziś ponownie mogłam przekonać się, ile dla mnie znaczy to, co się dzieje w moim życiu obecnie.
I ile znaczyć będzie to, co stanie się niebawem.
To wszystko dzieje się naprawdę.
Nigdy mi nie przejdzie.
To jest ten głód życia, chęć ulepszania życia innym potrzebującym, to jest czas dawania.
Bo w życiu jest czas brania i dawania.

Ja kiedyś dostałam.
Dostałam drugie życie dla mojej wspaniałej Mamci !
Szesnaście lat temu.
Teraz jest czas dawania.
Muszę za to podziękować.
Mogę jedynie tak, jak umiem najpiękniej.

Fajny to był poniedziałek.
Wszystko wraca do normalności sprzed kilku dni.
Warszawiacy już zapewne w swoich łóżkach, my wspominamy ten czas.
Piszę o nim tutaj.
Jutro wracam do intensywnej pracy nad książką, uruchamiam telefon i umawiam się na kolejne, ostatnie już spotkania w kraju.
W głowie masa planów, kilka otwartych projektów, wspartych fantastycznymi rozmowami.
Przecież w UK też jest rak.
Bedziemy z nim walczyć i pomagać tym, którzy z nim walczą !
Powiem Wam coś jeszcze na koniec.

ŻYCIE jest ... fajne, przez FFFFFFFFFFFFFFFF !

PS. Ogromne dzięki za komentarze, uwagi, wszystkie słowa.
Dopiero dziś do nich dotarłam.
Piszcie jakkolwiek, zawsze zareaguję !
Łeb do słońca !


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wiosenne porządki !



Popracowałam troszkę i teraz sprzątam, dopieszczam każdy kąt mieszkania.
Wiosna, niech pachnie :)
Podczas odkurzania książek, w dłonie wpadła mi ta, o tytule
' Oddział chorych na raka '.

Przeczytałam ją jakieś 9 lat temu, czyli wtedy od kiedy mam ją u siebie.
Przegoniłam z niej kurz i dziś już kładę ją koło swojego łóżka, by móc zacząć przy niej zasypiać, dopóki ponownie się nią nie nasycę.

Teraz jeszcze głębiej trafi do mnie, to pewne.
Koniecznie musicie poznać tę historię !

http://mywifesfightwithbreastcancer.com/


Przypomniałam sobie o niej właśnie, wpadłam na nią jakiś czas temu.
Odkrycie bezcenne !
Historia Jennifer.
Polecam, piękne zdjęcia, piękni ludzie.


''Gwałtownie szarpnęła i tak luźne klapy szlafroka,
szlochając odciągnęła, zsunęła ramiączko koszulki- i wyłoniła się spod materiału jej skazana prawa pierś.
I jakby słońce rozbłysło!Zajaśniała, napełniła się blaskiem cąła salka! A różowy rumieniec sutka - większy, niż Diomka sobie wyobrażał! - znieruchomiał tuż przed jego oczami i oczy zabolały od tej różowości!
Pochliła się ku niemu Asia blisko, bliziutko, i podsunęła pierś.
-Całuj!Całuj! - czekała, ponaglała, żądała.
I wdychając żywe, podarowane mu ciepło, z zachwytem i wdzięcznosćią zaczął jak prosiak miętosić łapczywymi ustami tę giętką sprężystość, zaklętą w kształt tak doskonały, że żaden malarz ani rzeźbiarz nie zdołałby stworzyć piękniejszego.
Łzy Asi kapały na jego ostrzyżoną głowę.Nie odsuwała się, nie zabierała piersi, więc znowu i znowu powracał do sutka i delikatnie robił ustami to, czego nigdy nie zrobi z tą piersią przyszłe dziecko Asi. Nikt nie zaglądał do salki i Diomka bez końca obcałowywał nawisłe nad nim cudo.
Dziś cudo - a jutro do kubła. ''

Fragment mojego odnalezionego skarbu.
' Oddział chorych na raka ' Alekasander Sołożenicyn.

Zdjęcie : 

https://www.facebook.com/pages/My-Wifes-Fight-With-Breast-Cancer

Zielono mi !

Zielono ?
Dzień Ziemi, nie może być inaczej.
Weekend był,długi i fajny.
Forma fizyczna odmówiła posłuszeństwa na więcej, nurofen pomagał na chwilę, a potem ból wracał.
Połamało mnie, po prostu.
W pierwszej chwili myślałam, że to przeziebienie stąd ciało było obolałe, ale w sobotni ranek pozbyłam się złudzeń.
Z trudnością i ogromnym bólem stałam przy umywalce w łazience.
Chyba potrzebuję ponownie oddać się w ręcę kogoś kto mnie poprzestawia.
I poczuję się jak nowo narodzona.
Ominęły mnie urodziny, pierwsze urodziny Mii, córeczki moich Przyjaciół.


To był wyjątkowy rok dla tej Rodziny.
Mia urodziła się wcześniakiem.
A dziś ?
Dziś jest piękna, radosna, taka pogodna.
Miś, przywieziony z kraju, leży w osamotnieniu.
Zamierzam w tym tygodniu, może jutro, może w środę do Nich jechać i nacieszyć się Mią.

Takie ubezwłasnowolnienie jest straszne, właśnie tak sobie pomyślałam.
Jesteś aktywna i zazwyczaj każdy dzień ma mało godzin, przez co noce są krótkie, bo zawsze żal zasnąć i nagle masz być w jednym miejscu, w łóżku, ciało boli wtedy jeszcze bardziej.
Nie wiem, ja tak mam.
Wczoraj już było mi za długo i w moje ręce wpadła wkrętarka.
Tak, tak, wkrętarka !
Po oswojeniu się z nią, zrobiłam z niej użytek.
I tak wisi, to co miało wisieć :-)

W tym tygodniu mam Gości, z kraju.
Przylatują w czwartek.
I tak sobie dziś myślę, bo oprócz tego, że dziś Dzień Ziemi to dziś również mija dziesięć miesięcy odkąd Magda Prokopowicz wybrała się tam na górę, by pomagać tym wszystkim, właśnie tam.
Każdy 22 to dzień takiej małej zadumy dla mnie.
A w tym miesiącu to taki troszkę wyjątkowy dla mnie czas, no bo kawałek Jej świata jest i będzie tak blisko mnie, w moim angielskim domu.
Czasem czuję się tak wyjątkowo, to taki zaszczyt dla mnie, że to ja mogę w jakiś sposób kultywować Jej wartości.

Ach, ogarnia mnie nostalgia, a w poniedziałek rano nie mogę sobie na nią pozwolić.
Troszkę pracy przede mną, poza tym przychodzą naprawić cieknący zlew w kuchni, popołudniem zamiarzam dopieścić każdy kąt w mieszkaniu, zatem teraz nie ma czasu na myśli i wspomnienia.
Powspominam wieczorem, jak już będę przyjaźnić się z sufitem, bo zawsze trudno przychodzi mi sen.
Dziecko moje pognało do szkoły.
Ile to jeszcze wspólnych takich chwil przed nami ?
Ile poranków, gdzie będę czuła się potrzebną mamą ?
Kanapeczki, serweteczki, jabłko.
Zupełnie jak była mała i przygotowywałam Jej śniadanie do szkoły.
Wciąż to robię, a Ona woli moje kanapki, bardziej od tych lokalnych na tostowanym chlebie.
Od września uczelnia, no i dach nad głową wlaśnie tam.
Dopiero będę Ją rozpieszczać, jak będzie zaglądać w weekend i to pewnie jeszcze nie w każdy, no bo w weekend nastolatki imprezują.

Dlatego nadchodzi czas, w którym to będę mogła poświęcić swój czas innym.
Myślę, że będę chciała pomagać w jakimś Hospicjum.
Kochani, ponieważ życie jest piękne, dziś idźcie do parku, może lunch, może kawa, albo chociażby wracając z pracy do domu, znajdźcie kawałek zieleni i znajdźcie w tej zieleni coś fajnego.
Zabierzcie to do domu.
To będzie dobry powrót, dobry wieczór.
Bo życie jest piękne !
Jest !!!


piątek, 19 kwietnia 2013

https://www.facebook.com/rakowapatka

Dziękuję WSZYSTKIM, którzy tu i tam i tam zaglądają  :-)

Wszystkim, którzy lubią czytać i wszystkim, którzy nie lubią, a też zaglądają przez zwykłą ciekawość.
Przecież nic co ludzkie, nie jest mi obce ...

Bardzo, bardzo dziękuję za każdego do góry podniesionego kciuka, to ważne dla mnie, by mogło być ważne dla innych, bardziej potrzebujących.







Cieszycie się, że dziś już piątek ?
Niby to dzień jak każdy poprzedni i każdy kolejny, skąd więc taka radość ?
Ja z niecierpliwością czekam na każdy, kolejny dzień.
To fajne, bo niby wiemy co będzie jutro, ale gdyby tak wejść w tę myśl głebiej, to ...
No właśnie ! :o)
I to jest fajne !

Fajnego piątku i jeszcze lepszego jutra dla wszystkich :-)
Zapraszam : https://www.facebook.com/rakowapatka

czwartek, 18 kwietnia 2013

Słońce proszę !

Więc chodź pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko ...

Jakoś tak sobie dziś nucę od rana :-)
Jest małe słonko i spOry wiatr !
Zapowiada się, że to będzie fajny dzień.
Pozytywna wiadomość postawiła mnie dziś na nogi, wstyd się przyznać, ale poleniuchowałam do 9.30am.
Odnośnie tego pędzla, to mam tak, że zawsze trzeba znaleźć slońce na swoim niebie.
Cokolwiek to znaczy.

Wczoraj miałam mały kryzys, znajomi często się dziwią, że ja taka  niepoprawnie optymistycznie nastawiona do życia też go mam.
Mam.
Na szczęście, bardzo czasem !
Ten wczoraj też był krotki.


Intensywny, ale krótki.
Bo mam na to wpływ.
Nikt inny, tylko ja.
Powrót kogoś z przeszłości, kogoś kto był ważny, byłby teraz bardzo niewskazany.
A ja przecież nie chcę, by ktoś poprzestawiał mi w tej głowie.
Dlaczego mężczyźna budzi się do życia, często wtedy jak się już nic nie dzieje, wtedy kiedy nie ma już emocji ?
List ze szpitala, a w nim zaproszenie na badanie piersi - po konsultacji w przychodni, nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak ten epizod z mężczyzną.
Dziwne !
Ja w ogóle chyba jestem dziwna, często ze swoją logiczną głową nielogiczna dla tych logicznych :-)
Nawet mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.
Rozmowy z moją córką zawsze są bardzo wytrawne.
Wczoraj o raku.
Gdzie usłyszałam, że rak pokonał ... moje zainteresowania.
Nim zasnełam, długo analizowałam to spostrzeżenie.
Przecież tak nie jest !
Zaangażowanie jest bardzo ważne, no i konsekwencja.
To chyba o to chodzi.
Przecież ja to mały skarbiec pasji.
Tyle ich jest.
Tylko priorytetowo je sobie posegregowałam.
Te mniej ważne są dalej.
Dziś rano o futbolu, żeńskim futbolu.
W niedzielę mecz.
Tak, kopie w piłkę i trenuje tych, którzy chcą ją dobrze kopać w przyszłości.
Kończy College, pracuje w sklepie z suplementami dla sportowców, w weekendy rehabilituje dzieci w Spa School.
Stwierdziła, że nie ma czasu być dziewczyną swojego chłopaka.
- Chce się przyjaźnić, albo nie !
- Ja nie mam teraz czasu na inne sprawy, jak zakończenie nauki w Collegu i treningi, no i jedną nogą jestem już na Uniwersytecie.
Usłyszałam !
Dostała się na studia.
To są Jej priorytety.
Serce się uśmiecha, prawda ?

Tak, umiem znaleźć słońce każdego dnia, nawet na zachmurzonym niebie.
Serwis informacyjny, Teksas, Igor Janke, Donald Tusk, Jerzy Urban.
W skrzynce mail od Kamili z Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie.
Czytam.





wtorek, 16 kwietnia 2013

Bostońska wiosna

Wczoraj ponownie cały świat skierował uwagę w stronę USA.
Maraton w Bostonie.
Tragiczny.
Masowy bieg uliczny.
Giną ludzie.
Wczoraj zadałam sobie pytanie.

-Dokąd ten świat zmierza ?

Myślę, że nie tylko ja siebie o to pytam.
Dziś czytam o chłopcu, który czekał na mecie na swojego ojca.
Zginął.
Miał 8 lat (!).





Ile zła musi przetoczyć ten świat, by mogło być spokojniej, lżej ?
Oczywiście, że reakcja świata na zamachy jest taka, a nie inna.
11 wrzesień 2001.
7 lipiec 2005.
Nie dziwię się, że wczoraj świat wstrzymał oddech.
Niby nie ma oficjalnego potwierdzenia, że był to zamach terrorystyczny, ale póki co tak to wygląda.
Jutro uroczystości żałobne.
Świat będzie żegnał Margaret Thatcher.
W najbliższą niedzielę Maraton w Londynie.
I w Warszawie.
Mieszkam w Londynie.
Byłam tutaj 7 lipca 2005 roku.
Czy to oznacza, że mam siedzieć jak na szpilkach ?
Nie wychodzić najlepiej wtedy z domu, unikać tego tłumu, nie wsiadać do metra, nie wypuszczać swojego dziecka na ulicę ?
Współczuje ludziom, którzy stracili wczoraj swoich bliskich...
Lubię poniedziałki, ale ten tydzień zaczął się fatalnie.



* zdjęcie : The New York Times



poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Poniedziałek, inaczej !

Potrzebuję dotrzeć do kobiet chorych onkologicznie, zarejestrowanych przez NHS, które zechciałby wziąć udział w pewnym przedsięwzięciu, tutaj w UK, opowiedzieć o sobie, spotkać się w gronie innych kobiet i skorzystać z programu, który będzie dla nich przygotowany i realizowany w ciągu najbliższych miesięcy.

Potrzebuję wsparcia, może wsród Waszych znajomych są osoby chore, jakkolwiek, każdy taki kontakt jest dla mnie bardzo ważny.

Kontakt : rakowapatka@gmail.com

Dziękuję za każde udostępnienie, pomoc, nim pojawią się ogłoszenia w mediach.
Serdeczności !


PS. Dziś wpis nieco inny, ale potrzebny.
Fajny to był weekend, ale poniedziałek też niczego sobie, twórczo i słonecznie :-)
 

sobota, 13 kwietnia 2013

Zobrazowanie samego siebie :-)

relaks
radość z małych rzeczy


kontakt




kawa

pesto

grapefruit

więzi

spontaniczność

mężczyzna

zdrowie

życzliwość

rośliny

wspomnienia

śmiech

jabłka

kreatywność

bezdomniaki

zmiany

you've got mail 

www.raknroll.pl

facebook

ryzyko

słowo

logika

dom

książka

muzyka

wariactwo

zdrowie
zachwyt

zapach
cytryny
trampóle
Chyba mi się udało :o)
Jeszcze Ola i moi Bliscy, wszyscy Ci których kocham i bez których żyć nie potrafię  :-)
Dobrego weekendu i próby zobrazowania siebie samego !

* zdjęcia :
-internet
-logo Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie

piątek, 12 kwietnia 2013

Ciągle pada !



Czy u Was wiosna też wciąż strajkuje ? :o)
W Londynie wciąż na nią czekamy !

Zabieram się do pracy.
Deszcz i redagowanie książki to chyba dobre połączenie ?

No i kawa, później kawa i jeszcze później ... kawa.
A !
I mycie okien mleczkiem do demakijażu :o)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Ukłony dla Fundacji Rak'n'Roll Wygraj Życie

Była dziś wizyta w przychodni.
Jestem bardzo zadowolna, że była ze mną Ola i mogła zobaczyć jak wygląda takie spotkanie.
Mogła zobaczyć swoją matkę podczas klasycznego badania...
W drodze do domu miałyśmy fajny spacer :-)

W ciągu najbliższych dni będę wiedziała, kiedy mam usg piersi, pierwsze w życiu takie badanie.



pomocne info :
http://raknroll.pl/praktyczne-info/badanie-piersi
Welcome to London !

Pominę już przygody zagwarantowane w stronę do PL, ale te zafundowane w stronę UK naprawdę pozostawiają wiele do życzenia.
Ścisk w samolocie, dzieciaków pełno, obok nas rodzina, młodzi rodzice z trójką dzieciaków, bliźniaki i nieco starszy chłopczyk.
I ok.
Wszyscy mają prawo być wszędzie, poniekąd.
Wśród pasażerów była pijana, żałosna kobieta.
W przypadku bliźniaków, było sympatycznie - bardzo radosne i pogodne dzieci, w ogóle ludzie jakoś tacy pogodni.
Natomiast w przypadku tamtej pani, musiałabym zacytować by móc oddać pełen obraz bełkotu alkoholowego.
Nie potrafię, wybaczcie.
Nie potrafię również zrozumieć, kto wpuścił w takim stanie tego człowieka na pokład.
Jakoś dolecieliśmy wszyscy.
Na Stanstead kolejne niespodzianki.
Obsługa lotniska ' dała ciała ', niesamowity karambol, który powstał w drodze do odprawy paszportowej, nie wyłączone ruchome schody, gdzie ludzie wpadali z tej taśmy na siebie, wózki dziecięce, walizki, torby ...

Za to wszystko płacimy, więc chyba też oczekujemy jakiejś jakości, wymagamy.
Stanie w korytarzu, jak w jakiejś tubie bez tlenu, duszno, każdy ściąga kurtkę, dzieciaki marudzą, płaczą.
Przeszliśmy i przez to, w drodze z lotniska do domu zastanawiałam się, czy to tylko ja zauważam, czy to tylko mnie przeszkadza, czy tylko mnie razi brak wyobraźni innych, niestety ja na głupotę reaguję natychmiast.
Tolerancja - tolerancją, ale na głupotę usprawiedliwienia nie ma.

W metrze swojskie widoki, ogromna, śliczna czarnoskóra kobieta w zimowym płaszczu i szaliku na głowie i w skórzanych sandałkach, gdzie widać pięknie umalowane na czerwono paznokcie, obok młoda Hinduska, która swoim strojem podkreśla, że jest kobietą w islamie, bardzo kolorowa zresztą, a obok niej meżczyzna, wciśnięty w dobrze skrojony garnitur, przypuszczam pracownik koorporacji, pochłoniety czytaniem prasy.
Moja córka zwróciła mi uwagę, że chyba za często jestem w kraju, bo się przyglądam im wszystkim, niemalże jak jakiś nowy emigrant.
A ja tylko syciłam oczy, w głowie zachodził proces trawienia wszystkich moich odkryć, spostrzeżeń w powoli dobiegającym do końca dniu :-)
Wtedy też pomyślałam, że dobrze mi  w Polsce, że kocham to miejsce, że zawsze to będzie mój dom, ale  mój dom to też to miejsce.
Ta wielokulturowość, tyle smaków.
Kocham Londyn.

Koty, przywitały nas tak radośnie, widać że wszyscy za sobą tęskniliśmy.
Było głaskanie, mruczenie, pogaduchy, karmienie.
Filipińczykom, którzy zaglądali do mieszkania pod naszą nieobecność smakowały Mamine wypieki, rogaliki z jabłkami, które upiekła wczoraj rano dla nas.
Porządek, zapach naszego mieszkania, to też jest cudowne.
Pałaszowałśmy słodkości zamiast kolacji, delektowałyśmy się zapachem i smakiem Sunshine Grey Twinings i  tęskniąc już za Biszkopcikiem, swoim polskim domem cieszyłyśmy się tym momentem w swoim angielskim domu.

Dziś rano, takie jak każde.
Oprócz szkoły, bo trwa jeszcze break świąteczny Ola pognała do pracy,bardzo ją lubi.
Ja czekam na panów od grzejników, będą wymieniać jeden z nich, wreszcie !
Pachnie kawą, pocztą mailową, składaniem słów.
Potem spacer, małe zakupy, jakieś warzywa i owoce, bo dom zaopatrzony w krajowe produkty :-)
Późnym popołudniem to odsłuchiwanie, przepisywanie, wracanie do wspomnień, czytanie ich.
Redagowanie zostawię na jutro, albo nawet na pojutrze.
Pogoda za oknem nas nie rozpieszcza, ponuro.
Trzymam fason, pogody ducha mi nie brakuje.
Uśmiechu na cały dzień !

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Ola : Nie chce jajek, ta kura strasznie płacze !

Dziś zbyt dużo wrażeń.
Cmentarz, rodzinne strony.
Polska wieś.
Kury i prawdziwe wiejskie jajka !
Wujostwo.
No i Ola, która miałam wrażenie, że widzi kurę pierwszy raz w życiu, niesamowicie się tym ekscytowała.
I ten kurnik, taki prawdziwy, śmierdzący, superowski !
Powietrze, słońce, pięknie było.

Nie była fajna wiadomość o śmierci Margaret Thatcher.
Kobieta - autorytet przez A.
Mam wrażenie, że wracam do Londynu, na pogrzeb.

Popołudnie z Leną, moją uroczą dziesięciomiesięczną Bratanicą było bardzo, bardzo radosne.
Najważniejsze, że wreszcie mogła poznać Olę, swoją dorosłą już siostrę cioteczną !
Dziewczyny mają fantastyczne fotki :-)
Zakupy.
Domowa Mamina pizza i kubek herbaty z sokiem malinowym zakończyły ten pełen wszystkiego dzień.
Ola padła, śpi.
Sen.
I kolejny cudny dzień.

G'night everyone !

niedziela, 7 kwietnia 2013

Być człowiekiem, to takie łatwe.


Tak postanowiłam wziąć się za bloga.
Już od dawna o tym myślałam, namawiali mnie znajomi, bym zaczęła pisać i tutaj, ale jakoś jak wszystko u mnie musi mieć swój właściwy moment.
A może nie moment, a impuls.
Tak jak dziś.
Wystarczył jeden telefon, jedna rozmowa z kimś, kogo próbowałam ' przesunąć ' z dziś na ...za parę dni.
Cieszę się, że sięgnęłam po swoją komórkę i poznałam w skrócie kawałek czyjejś historii.
Historii, której jeszcze nie znam dobrze i nie wiem czy kiedykolwiek poznam ją do końca, ale to co już wiem, wystarczyło by pozwolić jeszcze mocniej zakorzenić się we mnie tego co robię od jakiegoś czasu i czym się zajmuję.
Dlaczego to robię.

Ktoś, kto mówi po drugiej stronie słuchawki.
- Jutro idę do więzienia.
Nie sposób zatrzymać się na moment w biegu za swoim życiem, nie sposób przestać mysleć, dlaczego właśnie tak.
Nie osądzać, bo to nie ma tak naprawdę znaczenia, zwłaszcza kiedy coś się tam już wie.
Sposób w jaki padły te słowa, cztery wyrazy, na długo zapadną mi w pamięć.
I tak, będę pisać bloga.
O tym co robię teraz i o tym, co robiłam kiedyś.

O tym co czuję i jak czuję.
O tym jak traktuje ludzi i o tym jak jestem traktowana przez nich.
O robieniu czegoś i o nicnierobieniu. 
O tym jak zaczęła się moja przygoda z rakiem.
Z rakiem, którego nie mam, choć czasem czuję się dokładnie tak, jakby był moim kompanem na dobre i na złe.
Niektórzy i tak myślą, że go mam.
Mieli go moi Dziadkowie, miała go moja Mama.
Miała go Magda Prokopowicz.
Miała go Joasia Sałyga.
Ma go wiele bliskich mi osób.
Dlatego !