wtorek, 31 grudnia 2013

TRZYNASTY najlepszy!



Jeszcze parę dni temu myślałam o innym wpisie, ale czasem warto posłuchać kogoś z boku, by na sytuację spojrzeć z innej strony. Zatem rozpisywać się nie będę, czasu nie mam. Jadę do salonu, ale nie po to by robić się na bóstwo i czesać swoje włosy - ale po to, by odebrać włosy ;)

Drodzy Przyjaciele, Korespondenci, Czytelnicy :)
Rok 2013 był najlepszym rokiem w moim życiu.
Mało zarobiłam pieniędzy, ale było warto postawić wszystko co mam na inne sprawy, a przy tym odkryć ich wartość.
Mogę powiedzieć, że zdobyłam "fortunę", odnajdując pewien skarbiec.
Zrobiłam sama bardzo wiele, a mając wspaniałych ludzi obok - udało się zrobić kilka fajnych rzeczy, budując przy tym cudowne relacje.
Niektórzy odchodzili, ale po to by zrobić miejsce dla tych bardziej mi potrzebnych, którzy oprócz tego że są - są po coś.
I tym, którzy odeszli - niech się szczęści w życiu, by odnaleźli dla siebie drogę najlepszą.

A dla Was moi mili przede wszystkim zdrowia, dbajcie o nie - to wszystko co macie! Potem cała reszta jest na wyciągnięcie ręki.
Wiem to!
Jestem zdrowa, dbam o siebie, chcę zrobić w życiu bardzo wiele.
Przez ostatni rok, świadomie rezygnując z tej gonitwy z pracy do pracy, mając do dyspozycji to co miałam nauczyłam się być jeszcze bardziej konsekwentną, dążącą do wyznaczonego celu bez bodźca finansowego, zaczęłam bardziej szanować słowo - nie obiecując nikomu "gruszek na wierzbie", starałam się po prostu dotrzymać.
Spotkałam w swoim życiu tym tutaj(UK), tym tam(PL), tym pod palcami klawiatury - ogrom ludzi, pięknych, poranionych, szcześliwych, nieszczęśliwych.
Każdego po coś. Po coś dla niego, po coś dla mnie.
Dziękuje Wam za to, za to że ufacie, trwacie przy mnie, wspieracie mnie.
Za to, że jesteście.

Jeśli kogokolwiek z Was przez moment zawiodłam, wybaczcie.
Nic co ludzkie przecież, nie jest mi obce.
Dla mnie była wspaniała ta trzynastka!
Zaczynam rok z czternastką, start - choć nie będzie łatwy, brzmi bardzo obiecująco. Jest myśl, jest działanie.
Życie idzie jak bumerang!

Z pewnością wprowadzę większy ład podczas swoich działań, tak bym mogła zachować umiar we wszystkim i z sercem, ale też z dystansem przepychać się z przeciwnościami losu.
I to jedyne moje postanowienie na kolejny rok, a reszta?

Reszta się robi, i marzenia powoli zamieniam w realny stan.
To będzie bardzo dobry rok!
DLA WSZYSTKICH :)

Jeszcze raz krzyknę: DBAJCIE O SWOJE I SWOICH NAJBLIŻSZYCH ZDROWIE!
A dziś wieczorem?
Pozytywnych refleksji i szczęśliwego startu w Nowy Rok.
I tylko czerwone wino! ;)

Wasza Patka




czwartek, 26 grudnia 2013

Świąteczna refleksja


Drugi dzień świąt.
Boże Narodzenie.
Też tęsknicie za śniegiem?


Wczoraj stwierdziłam, że w Londynie nie ma nic bardziej romantycznego - jak taka śniegowa biel, oczywiście w tym okresie świątecznym, gdzie ludzie zwalniają tempo, uśmiechają się do siebie serdeczniej, machają do siebie mijając się na ulicy, życzą sobie 
"Merry Christmas".




Ja też zwolniłam, nie przeganiam siebie.
Wszystko inaczej aniżeli zawsze.
Jeszcze jestem w łóżku, popijam świetną kawę i składam swoje myśli tutaj. 
Co z tego, że śniadanie, do tego świąteczne?
Zjemy jak wstaniemy!
A potem spacer, dziś zaplanowałam spacer - nad rzeką.
Nie ma śniegu, ale mam białą lnianą pościel - lubię taką, obok miś podarowany przez Mamcię, rozglądam się po sypialni - wszystko takie jak lubię, i wszystko to podkreśla tak bardzo moją osobowość. Tak naturalnie, bez udawania.
Wczoraj znajomemu, swoją drogą to fotograf, dobry zresztą - wytłumaczyłam przekornie, że moja czerwień - to jedynie czerwień pomadki, którą czasem podkreślam swój charakter, zwłaszcza kiedy wymaga ode mnie tego sytuacja, zazwyczaj stawiam na naturalność.
Chyba taki już mój urok, że język też naturalnie naturalny - i raczej nie mam problemu z komunikacją ;)

Czy udało Wam się przez ten świąteczny czas, który już minął odnaleźć swoją własną refleksję?
Może podczas kolacji wigilijnej, obserwując i słuchając rodziny, myśląc o kimś szczególnie ciepło, tęskniąc za kimś?
Ja jestem pełna głębokich przemyśleń i tak mi dobrze z nimi.

Czuję się dobrze, a to najważniejsze.

I cieszę się z ostatniej nocy, gdzie udało mi się porozmawiać z kimś bardzo ważnym, i co z tego że dzieli nas 1800km, wystarczyła spontaniczna reakcja i skype umożliwił kontakt. 

I to też było dla mnie głębokie, bo obudziło dobre wspomnienia, ciepło, długo nie mogłam zasnąć.
Noc wcześniej myślałam o tych wszystkich ludziach, którzy chorują, którzy musieli zostać na ten czas w szpitalach, hospicjach, o tych wszystkich dziewczynach, które poznałam wirtualnie, a które udało mi się poznać osobiście.
Co One sobie życzyły po cichu podczas łamania się z bliskimi opłatkiem?
Przed niektórymi długa droga do bycia zdrową, myślałam o tym, próbowałam poczuć ten Ich wigilijny moment.
Co może życzyć sobie człowiek, który jest ciężko chory, człowiek przy którym nasze problemy wydają się takie małe, takie nieważne?
Dzięki takim ludziom ja doceniam bardziej to co jest, tu i teraz.
Tego też uczy mnie moja córka. Każdego dnia ma jakąś swoją mądrość, którą skrywa - i dzieli ją ze mną, gdy tego potrzebuję.

A kto z Was tęsknił za kimś szczególnie?
Przecież choroby, to też żniwo śmierci - wielu z Was pożegnało swoich bliskich, poukładało sobie rozsypane w sercu życie.

Kochani, chcę Wam powiedzieć, że myślałam o Was, że myślę o Was - ale nie mam w tym okresie jakoś takiej swojej Patkowej odwagi i siły, by aż tak wchodzić w te relacje między nami, zbyt głębokie to wszystko, zbyt intymne. Dlatego  nie pytam, nie piszę, fascynuje się tym co tu i teraz. Chyba to właściwe.
Tego potrzebuję!

Dopijam kawę, i zaczynam nowe życie, bo przecież wiecie, że:






Cudownego dnia!


Sentencję Magdy Prokopowicz wykonała Monika Dąbrowska / Rak'n'Roll


sobota, 21 grudnia 2013

Wesołych Świąt!




Ta świąteczna "kartka" została zorganizowana przez Magdę Prokopowicz w 2011r.
Dziś ja pozwoliłam sobie ją pożyczyć, bo pasuje do świątecznej sytuacji ;)
Myślę, że Magda nie pogniewałaby się na mnie.

Wczoraj oprócz prezentu przywiozłam z salonu nowe koperty z włosami - to najfajniejszy prezent dla mnie, bo wiem - że to co robię ma sens, nie trwonię czasu, o to chodzi! 
Dziękuję Wam wszystkim za to, że ze mną jesteście, że wspieracie, zachęcacie innych, zarażacie ich pozytywną energią jaką sieje
 Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie.
Posyłam kulę energii w świat!
Patka

Wesołych Świąt!

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Daj z siebie 100% i zrób coś dobrego!


1%, który pomoże rollować raka!


Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie




Fundacja powstała w październiku 2009r. z inicjatywy Magdy Prokopowicz, która po swoich doświadczeniach z chorobą onkologiczną chciała pomóc innym chorym w podobnej sytuacji.






Od samego początku celem fundacji było stworzenie nowej jakości w sposobie mówienia o raku w przestrzenii publicznej. 
Przełamywanie tabu związanego z podejściem  do raka w Polsce, zarażanie pozytywną energią i odczarowywanie choroby. 
To właśnie dzięki takim projektom Fundacji Rak'n'Roll jak ''Kalendarz Gwiazd'', warsztaty ''Nie po to kupiłam sukienkę, żeby umrzeć'', ''Porządki na głowie'', ''Boskie Matki'', ''Daj Włos!'', ''Pięknołyse'' - kobiety chore na raka zaczęły walczyć o swoją kobiecość w chorobie, o to aby chorować godnie i żyć z radością.


Kampania 1% 2012r.
Magda Prokopowicz & Joanna Sałyga

W ramach jednego ze stałych programów celem fundacji jest odremontowanie poczekalni onkologicznych, tak aby stały się one miejscami bardziej przytulnymi i przyjaznymi.

Więcej na:


http://www.raknroll.pl/

https://www.facebook.com/pages/Fundacja-RaknRoll-Wygraj-%C5%BBycie/305950490392?id=305950490392&sk=info

sobota, 14 grudnia 2013

SZCZĘŚCIE. Do jutra.



https://www.facebook.com/photo.php?fbid=605946339471426&set=a.210507222348675.53610.208856955847035&type=1&theater



Pięknołysa Monia












Dla bardzo wyjątkowej osoby w moim życiu - Moniki Król  

http://www.raknroll.pl/

Świąteczny klimat w Rak'n'Roll

Patka z Pięknołysymi - Agnieszką i Moniką 





http://www.lilou.pl/pl/akcje_charytatywne/1/lilou-na-rzecz-fundacji-raknroll-wygraj-zycie



''Wieczór spełnionych marzeń'' Monika Michalska
Foto: Monika Michalska

http://wydaje.pl/e/wieczor-spelnionych-marzen

http://www.kampaniespoleczne.pl/aktualnosci,6407,pierwsza_plyta_rak_n_roll_records

http://ewawojciechowska.pl/

http://www.kalendarzdzentelmeni.pl/




Wyjazd był mi potrzebny!
Złapałam nowy, mocniejszy wiatr w swoje żagle!
Najwspanialsze uczucie to takie, kiedy widzisz bliskie, inspirujace twarze. Mogłam dotknąć Pięknołyse, napić się z Nimi kawy, uściskać i rozmawiać. Jadłam najlepszy w świecie hummus, słuchłam nowych nut, kosztowałam dobrego rosołu z Ewą, słyszałam radość w sercach innych.
Pięknołysa Monia jest bardzo chora i taka z Niej gaduła, że pewnie czasem boli od gadania głowa, ale najfajniejsze jest to, że słucha się tego i chłonie, o czymkolwiek by nie mówiła - bo to dla Niej ważne, bo to kawałek Jej historii. Pięknołyse Dziewczyny stoją na froncie w Teatrze Dramatycznym w Warszawie i to jest kawałek, piękny kawałek historii w moim kraju.
Tęsknota jest we mnie, ale i siła by działać, jeszcze większa aniżeli była. Dziś już mi się chce wąchania kartek swojej książki, tego uczucia, tej radości. Zabieram się do pracy!
Obiecuje wiele powodów do radości, życie po to właśnie jest! :-)

Dbajcie o nie!
Ja jestem kolekcjonerem chwil!

Foto: Patka Pastwińska





czwartek, 5 grudnia 2013

Moje ciepło i moja siła w sercu

Zostawiam swoje koty w UK z moją dwudziestoletnią córką, którą wczoraj uczyłam jak myje się sokowirówkę - patrzyła na mnie jak na wariata, ale co tam - no i lecę do psiula, któremu tyłek się urwie dziś ze szczęścia ;)
Niepokoi mnie jedynie ten wiatereeek  i ewentualne opady deszczu ze śniegiem, przeżyłam już to wszystko z Ryanairem.
Jak już odlecę,to gdzieś muszę wylądować, oby szczęśliwie.

Psiula ma swoje ciasteczka w walizce, zawsze dostaje - no i nie bez powodu w domu na Niego mówimy ''celnik'', walizkę musi tak obniuchać i tak  przy niej asystuje, dopóki nie odlecę z powrotem ;)




No, cieszę się - bardzo, zwłaszcza, że parę dni temu i tak wylot stanął pod znakiem zapytania - ale dziś się cieszę!
Nie byłam tak dawno przecież, ostatni raz w kwietniu.
Miałam być co miesiąc i jakoś tak to wszystko się układało i czynników zawsze było tyle, że lot odłożony został do dziś.
Wczoraj szybki uścisk z moją Monią, nawet Hanulę udało się uściskać!
Tak dobrze, że one są tak blisko.
Obiad z Olą i dwie walizy ( lecę tylko na 8 dni ...) w dłoń, całus na pożegnanie i pędzę ;)

Krótki, ale intensywny to będzie czas.
Weekend w domu z Mamą, kawa z Mamą, spacer z Mamą, wizyta u Taty na cmentarzu - a w poniedziałek Warszawa, moja ukochana i tak miło, bo w Rak'n'Roll :-)
Zabiorę blachę maminego ciasta i wsiądę w pociąg, uwielbiam podróże pociągiem.
Potem w planie dwa bardzo intensywne dni, najchętniej przydałby się jakiś klon - by mógł być z dyktafonem w innym miejscu, zrobilibyśmy wtedy znacznie więcej! ;)
Podjęłam ostatnio decyzje co do książki - i myślę, że to dobry plan - szybciej ją skończę, po prostu.

No i bransoletki Lilou i tyle grawerowania, cudowne to wszystko!
I wszystko ma sens :-)
I tak - zwyczajność jest piękna!
A ja tak lubię sprawiać komuś radość, wtedy sama nic nie potrzebuję - szczęśliwa mina innych to moje ciepło i moja siła w sercu :-)
Napiszę już ze śniegowej krainy, pozwolę się nacieszyć psiulowi - i napiszę.

Dbajcie o siebie, ubierajcie się ciepło, przeciskajcie marchewkę na sok, uśmiechajcie się :-)

środa, 27 listopada 2013

Kalendarz Dżentelmeni 2014


Kalendarz Dżentelmeni 2014


Już wkrótce premiera ósmej odsłony kalendarza Dżentelmeni i piąta płyty '' Muzyka z serca'', z hitami lat 70. Ten charytatywny projekt to już poniekąd tradycja. 






Jak co roku Panowie wystąpią w szczytnym celu, tym razem w towarzystwie wyjątkowych kobiet. Ponad dwadzieścia aktorskich osobowości zaprezentuje się na pięknych czarno - białych zdjęciach autorstwa Roberta Wolańskiego.

Po co taki kalendarz?

Żeby wesprzeć dzieciaki, które potrzebują pomocy.

Gdzie kupisz kalendarz?

Kalendarz z płytą będzie dostępny od pierwszych dni grudnia w dwóch wersjach, po 12 bohterów. Znajdziecie go w drogeriach Rossemann i sklepach CCC. Sama płyta z kalendarzykiem ( mniejszym ) dostępna na wybranych stacjch Orlen i w Empikach.


''Są wielcy nie tylko w swym fachu, ale również w swym człowieczeństwie'' - tak mówi o tych fantastycznych mężczyznach producent akcji Olivier Janiak. 


SZUKAJCIE POMARAŃCZOWEGO  WYKRZYKNIKA !













poniedziałek, 18 listopada 2013

Zakręcony tydzień

Nie pisałam dawno, wiem - przepraszam.
Mam coraz mniej czasu na bycie wszędzie.
Skrzynki mailowe są zawsze pełne, a ja powoli mam wrażenie że działam jak jakaś poradnia terapeutyczna.
Miłe to, że ludzie piszą bo to znaczy, że potrzebują drugiego człowieka.

Czasem rzeczywiście lepiej jest ''upuścić wszystko'' osobie stojącej z boku problemu, cieszę się że to działa.




Nie zawsze mam możliwość reagowania natychmiast, staram sie, ale proszę o wyrozumiałość.
Tego raka jest wszędzie pełno, o czym świadczą maile z różnych stron kraju, a nawet już i świata.
W Londynie jest Ola, dwudziestolatka, podczas zwykłego badania krwi okazało się, że choruje na białaczkę.
Byłam u Niej w zeszłym tygodniu i wybieram się w tym tygodniu, by móc jakoś pomóc Jej w tej sytuacji na ile pozwolą mi moje możliwości.

Zaczęliśmy od peruki z włosów naturalnych, mam nadzieję że się uda.
Zresztą jestem tego pewna!
Weekend miałam jeden z tych trudniejszych, biorąc pod uwagę swój stan, w który wprowadziałam się sama po korespondencji z innymi.
Ciężko czasem znaleźć słowa dla siebie, mam wrażenie że z łatwością odnajduję je dla obcych mi ludzi, którzy przez swoją chorobę oswajają się ze mną jak ze swoim bliskim.
Jestem silna, ale czasem jest tego po prostu za dużo.
W ogóle dzieją się dziwne rzeczy ostatnio koło mnie, i w sumie ten 2013 rok jest dobry, ale przypuszczam, że wielu już czeka na ten nowy, z nadzieją na dużo lepszy.

Ten tydzień to bogaty we wszystko tydzień.
Zmykam za moment na Forest Hill, ogarnęłam rano korespondencję i to co wymagało mojej uwagi, jutro spotkania i wreszcie chwila z moimi ukochanymi ludźmi na Wood Green - a co za tym idzie?
Porządek na mojej głowie, włosy rosną jak szalone! ;)
Trzymajcie za mnie kciuki we środę, mam spotkanie w naszej Ambasadzie RP, będzie troszkę dyplomacji.
W słusznej sprawie! ;)

W tym tygodniu również przygotowujemy się do dalszej kontynuacji akcji Daj Włos, by przypomnieć naszym Rodaczkom na Wyspach Brytyjskich, że wciąż można włosy oddawać, że wciąż to ważny temat, że wciąż wsparcie innych chorujących na nowotwory to forma takiej terapii.
Uprzejmy Olivier Janiak, zresztą postać z mojej książki o Magdzie Prokopowicz wpadnie ze swoją ekipą do salonu w północnym Londynie już w piątek i włosy odda Ambasadorka lipcowej akcji Daj Włos Karolina, Miss Polonia 2003.
Szczerze mówiąc już wtedy Karolina dała sygnał, że jeszcze troszkę zapuści włos, by móc ofiarować go więcej i zaskoczyła mnie jakiś czas temu, fajne to jest!
Miss zawsze kojarzy się z urodą, z pięknem, zatem włosy to taka ozdoba - ale czy na pewno?
Okazuje się, że właśnie to tylko włosy!
Relację z tego wydarzenia będziecie mogli obejrzeć w CO ZA TYDZIEŃ TVN.

Gdziekolwiek jesteście, cokolwiek robicie, jakkolwiek się czujecie - nie dajcie się jesiennej chandrze, chorobie, szukajcie słońca!
Lubicie flamingi?

Kula energii dla Was, łapcie!

środa, 6 listopada 2013

List od Magdy

Moim celem jest zmotywowanie pacjentów, żeby się leczyli i wpłynięcie na lekarzy, żeby mniej przedmiotowo traktowali chorych. 
Zanim zachorowałam, miałam mniej siły niż teraz. Leoś dodaje mi enegii, a fundacja działa na mnie terapeutycznie.
Gdybym nic nie robiła, pewnie wpadłabym w depresję. Rak nauczył mnie pokory, cierpliwości i wiary w to, że jutro wszystko może się zmienić na lepsze.
Zrozumiałam, że życie jest tu i teraz.
To nie tak, że przytrafiają się nam chwile szcześcia.





Życie całe jest szczęściem, a zdarzają się tylko złe momenty.


Magda Prokopowicz




Źródło: http://www.kobieta.pl/styl-zycia/praca-prawo-i-finanse/zobacz/artykul/kobiety-ktore-nas-inspiruja/



wtorek, 5 listopada 2013

Nie czekaj, próbuj.



Aby czynić dobro, nie czekaj na okazje szczególne.

Próbuj wykorzystać zwyczajne sytuacje.

Jeszcze jestem w trakcie zbierania wiadomości, rozmawiania z fundacjami w kraju, chcę by był to rzetelny przekaz dla Was, dlatego jeszcze to chwilkę potrwa.

W przygotowaniu prezentacja wybranych fundacji, które w swoich szeregach mają głównie dzieci.
Ponieważ w ostatni weekend spotkałam się również z pewną sytuacją - postanowiłam przygotować również dla Was podstawowe chociaż informacje, które mogą ułatwić Wam poruszanie choroby Waszych Dzieci między krajem a klinikami, szpitalami w Wielkiej Brytanii.
Co możecie uzyskać jako pacjent zagraniczny w ramach leczenia poza granicami kraju i jak to wygląda formalnie tutaj.

Dobre myśli kieruje w Waszą stronę, uśmiechniętą kulę energii wysyłam do Waszych Dzieciaków :-)
Serdeczności.
Patka

sobota, 2 listopada 2013

Lemoniada i WYKRZYKNIK!


Jeśli dostaniesz od życia cytryny, zrób z nich lemoniadę.

Jakoś tak to ktoś powiedział.
Banalnie łatwe.
Czy na pewno?

Nie pisałam od paru dni, bo natłok spraw, przy których się ostatnio zatrzymywałam  nie pozwolił mi na nic więcej, a wczoraj po prostu cały dzień przeleżałam.
Z książką, z laptopem, z Wami po drugiej stronie klawiatury ;)
Kupiłam wielką chryzantemę w donicy z zamiarem postawienia jej na jednym z cmentarzy w Londynie i ... stoi u mnie na parapecie.
Nie pojechałam wczoraj nigdzie.
Odwołałam pare spotkań.
Jadłam w łóżku, właśnie piorę pościel.
Jeden dzień takiego barłogu wystarczy, dziś już to nie wchodzi w grę, a zapach tej chryzantemy pozwala przenosić mi się bardzo daleko ...

Miewam takie dni, rzadko na szczęście, ale zdarzają się.
W sumie to nie tak do końca ''zmarnowałam'' ten wczorajszy dzień - poznałam pewnego człowieka, który jest wdowcem.
Żona zmarła parę miesięcy temu, na raka.
Miała 36 lat.
Wspaniale się czyta również takie historie, zwłaszcza jeśli ktoś umie się nimi dzielić.
Bardzo mądry człowiek, cieszę się, że Go wczoraj spotkałam.
Tak po prostu - zupełnie jak przy grobie na cmentarzu w taki dzień spotyka się innych.
Po tym jak otrzymałam korespondencję od znajomej, przyjrzałam się sprawie - udało się porozmawiać z rodzicami kolejnego dziecka, które przylatuje na leczenie nowotworu oka do Londynu.
Udało się dodzwonić do kogoś z Moorfields Eye Hospital, udało to się ogarnąć na tyle, na ile pozwoliła obecna sytuacja sprawy.
Ogarniałam to między jedną grzanką z dżemem a drugą, między jednym słowem na klawaturze, a drugim.

Wczoraj układałam ten swój dzisiejszy wpis, układałam go w swojej głowie, ale emocje mi opadły - i dobrze, dlatego będzie on zdecydowanie łagodniejszy i milszy.
Przejrzałam kilka blogów prowadzonych przez rodziców dzieci chorych, weszłam na kilka stron, poczytałam głównie to co piszą między sobą rodzice, wspierając się przy tym wzajemnie.

Jestem przerażona!

Przerażona tym jak funkcjonują ci ludzie w obliczu dramatu, który ich dotyka.
Tak bardzo chcą ocalić swoje dziecko, często jego życie, że tracą logikę myślenia.
Działają często chaotycznie, w ciemno i na ślepo ufają w to co przeczytają w internecie, a potem nie są w stanie udźwignąć tego ciężaru i szukają w tym chaosie pomocy z zewnątrz.
Przeraża mnie też pewna manipulacja wśród tych wszystkich zrozpaczonych rodziców.
Bo ktoś tam powiedział, że tu jest najlepiej, najłatwiej.
Kupują bilet na samolot, nie mając jeszcze potwierdzenia wizyty w szpitalu - rozumiem, bo im szybciej kupisz ten bilet, tym zmniejszają się koszta całego przedsięwzięcia, ale to wszystko jest tak organizowane w takim chaosie, przecież nie wystarczy tylko tych ludzi głaskać po ręku i mówić, że będzie dobrze.
Trzeba racjonalnie podchodzić do sprawy, również do psychicznego wsparcia.
Jak to możliwe w ogóle, że pacjent zagraniczny, w prywatnym sektorze - płaci krocie za wizytę, a nie ma potwierdzenia tej wizyty na cztery dni przed.
Lekarze mają sekretarki, to nie są ich prywatne gabinety.
Nie w szpitalu.
Wczoraj przez słuchawkę telefoniczną usłyszałam od jednego z administratorów Moorfields Eye Hospital:
- It is too much Polish People!

Tym samym pan zaaplikował mi niezły wkurw, musiałam mu dać do zrozumienia co znaczy ''too much''.
Z drugiej strony tak sobie myślę, dlaczego ja muszę się tak we wszystko angażować?
Dlaczego?
Nigdy najprawdopodobniej nie poznam tych ludzi, Ich dzieci.
Ta pomoc ma dla bardzo ważne znaczenie, chce wiedzieć jakie, jeszcze nie znalazłam odpowiedzi, dlatego czasem tak mam, że muszę ''odchorować'' sprawy innych, w które się angażuję.
Chyba mam czasem do tego prawo?
Jestem silna, nawet bardzo - ale jeśli przez jeden tydzień, a właściwie przez pięć dni przez moje życie przewija się kobieta, której rak siada wszędzie - tak się już ten skurwysyn rozpanoszył, kilka innych u których powoli zaczyna się rozgaszczać, dwulatek - którego znam i pokochałam w pewnym sensie, który wciąż czeka na werdykt - czy oko ratujemy jeszcze jakoś, czy po prostu ratujemy Jego życie, przypadek męża dobrej znajomej, który walczy z nietypową białaczką limfoblastyczną, i ten mały dziesięciomiesięczny Brzdąc z nowotworem złośliwym oka, który przylatuje 6 listopada do Londynu - to jest to czasem ponad moje serce.

Poplątane to wszystko, emigranci często latają do kraju, bo nie ufają lokalnej służbie zdrowia - co uważam za całkowitą bzdurę, a Rodacy z kraju przylatują tutaj, często nie za swoje pieniądze - a uzbierane pod ogromną presją przez różne fundacje, organizacje, ludzi dobrej woli, o dobrym sercu.
Szczerze mówiąc tak to działa, że ci ludzie tutaj jak już przylatują i są - to są zostawieni sami sobie, nie ma tutaj ludzi którzy się nimi zajmują, koordynują sprawą, są takim łącznikiem między szpitalem, fundacją, a pacjentem.
Jestem zszokowana tym, że fundacje do których należą ci mali podopieczni nie kontaktują się w ogóle ze szpitalami poza granicami kraju, liczą jedynie na to, że ci ludzie sobie sami poradzą.
A ci radzą sobie tak jak potrafią, szukają i angażują w to innych.
Obecnie obserwuję pewną sytuację finansową jaka wyniknęła w związku z leczeniem Szymona Piętko w Great Ormond Hospital for Children - byłam tym przerażona, do teraz nie potrafię zrozumieć tego, dlaczego tak to tutaj działa.
Sprawa jest w toku, że tak się wyrażę.
Współczuje tym rodzicom, bo choroba dzieci to jedno, a gonitwa za środkami na rozwiązanie tej sprawy to drugie i jeśli na mecie powstaje pewnego rodzaju bałagan to jest to niezła huśtawka emocjonalna, i nie wiem ile liści człowiek zje by zadbać o siebie, tak to nie pomoże.

Wczoraj kolejny raz przeczytałam, że ktoś chciał się kontaktować z fundacją Rak'n'Roll Wygraj Życie, by ratować swoje dziecko.
Ludzie, jeśli to czytacie - zatrzymajcie się przy tym fragmencie, proszę.


!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

PATKA jest wolontariuszem fundacji Rak'n'Roll i mieszka w Londynie, nie w kraju. 

Fundacja ma swoję siedzibę w Warszawie i wśród swoich podopiecznych ma w większości kobiety zmagające się z chorobą nowotworową, jest kilku Panów owszem - ale wśród podopiecznych NIE MA kilkumiesięcznych dzieci. 
Rak ma kilka twarzy, niestety często potrafi przybrać maskę i tu ma nad nami przewagę! 
Więcej rozwagi i trzeźwości umysłu - poczytajcie o tym, czym zajmuje się fundacja Rak'n'Roll, w której ja dzielę się swoją energią z innymi, a dopiero potem siadajcie do korespondencji. 
JA jeśli się angażuję w sprawy związane z jakąkolwiek pomocą komukolwiek i jeśli nie dotyczą one fundacji R'n'R - to JEST TO MOJA WŁASNA INICJATYWA. 
Dobra wola i chęć pomocy, jeśli pozwala mi na to czas i moje obowiązki, wynikajce ze zwyczajnego życia. 
To wszystko.

Chciałabym by dotarło do Was to, że ja czasem pomimo swojego ogromnego serca i zrozumienia dla każdego - mam też ręce związane.
Próbuję, bo taki mam charakter i to mi wolno, ale są sprawy na które nie mam wpływu.
Nie zatrzymam tego świata, przepraszam.
Zastanówcie się też proszę nad tym, co mi podrzucacie w moje skrzynki mailowe, zastanówcie się - czy właśnie nie marnuje w pewnym sensie swojego czasu, poświęcając na te maile uwagę, gdyż w tym czasie właśnie ktoś może potrzebować autentycznie mojej pomocy i zaangażowania.

WARTO w pierwszym impulsie poczytać, dowiedzieć się, uzupełnić wiedzę na temat każdego miejsca, do którego chcecie się udać po pomoc, nie działać na ślepo - i czekać aż ktoś rzuci koło ratunkowe.
Na moim profilu na facebooku nie znajdziecie w każdym wpisie linków proszących o pieniądze na dzieciaki.
Dlaczego?
Dlatego iż nie mogę pozwolić na to, by moi znajomi, ci prawdziwi, ale też ci wirtualni, często współpracownicy przestali reagować na to, co się dzieje.
Po prostu.
To bardzo proste.
To nie chodzi o to, by ludzi zniechęcić, by od ludzi jedynie oczekiwać.
Są inne alternatywy, warto ich szukać, zmuszać w pewnym sensie pracowników fundacji do których należą Wasze dzieci do konstruktywnego działania, a nie do przepychania sprawy o jedną aplikację wyżej, bądź niżej, to nie chodzi jedynie o prowadzenie profilu fundacji na portalu społecznościowym - a kasa sama ma się zbierać, nie o to chodzi.
Dorośli jesteście, zatem w obliczu właśnych kataklizmów pomyślcie nad kubkiem zielonej herbaty - jaką drogą warto pojść, by dotrzeć do celu.
Czy człowiek, który całe życie stroni od Pana Boga, a wierzy jedynie przy okazji - powinien iść do kościoła z puszką i prosić o to wsparcie?
Patka pewnych rzeczy nie zrobi!
Często łamie swoje zasady, zwłaszcza wtedy kiedy sytuacja ode mnie tego wymaga, wtedy ja sama biorę za nie odpowiedzialność, ale pewne sprawy są nie do ruszenia, po prostu.
Dlatego warto szukać innych alternatyw.

Wczoraj oprócz tego, iż myślałam o swoich Bliskich, którzy odeszli, o ludziach którzy wciąż odchodzą, którzy inspirują innych swoim odejściem - nie miałam łatwego dnia, bo jest coraz więcej tych orzechów do rozłupania.
Nie gniewajcie się na mnie, jeśli moja pomoc ograniczy się jedynie do rozmowy telefonicznej, korespondencji, wymiany informacji.
Fizycznie nie jestem w stanie poznać połowy świata i brać czynny udział we wszytkim.
Dziś przyjeżdzają kolorowe lalki mojej Mamci, będzie ich sporo i to jest moja niezła radocha, to taka moja odskocznia od tego całego trudu i wysiłku.
Wracam jakkolwiek do Was, w poniedziałek.

I z niecierpliwością czekam na książkę, którą kupiła dla mnie Aneta - ''CESARZ WSZECH CHORÓB''.
Nie moge się już jej doczekać, powinna być ze mną już niebawem.

Pogody ducha życzę, u mnie świeci słońce, Magda Prokopowicz obchodziłaby dziś kolejne urodziny, dlatego też zostawię Wam te trzy Jej słowa.

Skorzystajcie z nich mądrze!







sobota, 26 października 2013

Weekend na plaży, a rak w morzu niech sobie żyje

Gdziekolwiek jesteście - niech będzie to weekend bez raka!

A jeśli już z nim, to postarajcie się o nim w ten weekend nie myśleć - jak się da, zróbcie to jakoś!

Jeśli jesteście w szpitalach, bierzecie chemię - wyobraźcie sobie że leżycie na ciepłej plaży i gasicie pragnienie smacznym sokiem z woreczka przez kolorową słomkę!
Słońca, słońca, słońca.

Wyobrażamy sobie, to łatwe!
Uściski dla Was :-)

Patka