sobota, 28 czerwca 2014

Wakacje!



Wczoraj podgladając innych na facebooku rzuciło mi się w oko. I zakuło troszkę.
Koniec roku szkolnego, a wraz z nim pojawiają się wpisy i nawet zdjęcia dzieciaków, pozujacych przed aparatem telefonicznym trzymając w dłoni ... świadectwo z czerwonym paskiem. I tak, sukcesy dzieciaków cieszą nas bardziej, aniżeli nasze własne - ale powiem jedno w tej kwestii, może to nie każdemu się spodoba, trudno.

Odpuście tym dzieciakom! W życiu NIE jest najważniejsze świadectwo szkolne. Czerwony pasek? Czy to jest takie ważne? By dzieciak gonił jak opętany po książkach, tylko dlatego by mieć ... papier z czerwonym paskiem?! 

WYNIK, wynik, wynik, REZULTAT, rezultat, rezultat. 
Nic więcej czasami się nie liczy. Dorośli sami zaszczepiają w dzieciakach tę rywalizację i gonitwę. 
Życie im kiedyś powystawia najlepsze świadectwa. 
Nikt inny. 
Ja też jestem dumna ze swojej córki, cieszę się jak osiąga wyniki, które JĄ, podkreślę raz jeszcze - JĄ - samą satysfakcjonują, ale w życiu nauczyłam Ją również ...przegrywać i przechodzić przez porażki. Nie bolało. ;)

Bezpiecznych wakacji i wspaniałego relaksu dla Waszych Pociech! :)




środa, 18 czerwca 2014

@




Dostaje wiele wiadomości / listów wirtualnych od ludzi, których często nie znam, rownież od znajomych z dawnych lat. Zdarzają się i takie "z polecenia", przez co wiem, że ta moja "rakowa pasja" ma sens. Dziękuję za zaufanie! 

Czasem się zastanawiam czy nie powinnam publikować tych listów ( o ile nie są zbyt intymne dla nadawcy ), bo te listy to autentyczna lekcja życia. Wczoraj otrzymałam kilka pięknych wiadomości - dzielicie się swoim doświadczeniem podczas choroby, tym że dla czegoś i dla kogoś się nie poddaliście. Dziś, parę minut temu też otrzymałam wiadomość. Nie ma we mnie zgody jak ...odchodzą dzieci. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego takie kataklizmy dotykają tak boleśnie coraz młodszych. Nie zrozumiem tego!

Dlatego
BŁAGAM WAS, nie bagatelizujcie nawet kataru u swoich dziciaków! 
Nie wolno!! Domowe sposoby są cool, ale zbyt często zostaje uśpiona czujność rodziców. Moja córka za moment będzie miała 21 lat / często mam problem, by nakłonić i zachęcić Ją do profilaktyki, przesadnej wręcz czasami. Pracuje wciąż nad tym i próbuje zakorzenić w Niej tę odpowiedzialność. DBAJCIE O TO!
Love, Patka


wtorek, 17 czerwca 2014

To wszystko co chcę!

fot. Patka Pastwińska

I want to inspire people.

I want someone to look at me and say
" Because of you I DIDN'T GIVE UP. "

To wszystko co chcę.

niedziela, 8 czerwca 2014

Słowo na niedzielę / OŚWIADCZENIE w sprawie rak'n'roll



Niedziela. W Londynie dochodzi 7am. Jest bardzo ciepło. 
To będzie piękny dzień. Patrzę na swoją donicę życiodajnej soczyście zielonej mięty, którą wczoraj dostałam od pewnej młodej i mądrej kobiety, na parę godzin przed Jej odlotem do kraju. Spotkanie z Nią miało na mnie ogromny wpływ, gdyż jakimś cudem przekazała mi wraz z tą miętą pewną energię. I siłę, by świadomie podjąć decyzje. Interesowaliście się kiedyś swoimi czakrami?
Nie? Warto!

Osoby obdarzone wrażliwością, która pozwala widzieć czakry, określają je jako wiry energii, obracające się jak świetliste koła i emanujące każde własną barwą. Im szybciej wirują, tym więcej energii moga pobrać i przekazać. Gradacja energii, występująca w czakrach, reprezentuje subtelne odmiany kosmicznej siły życiowej. Obserwacja tych odmian wymaga punktu odniesienia, dlatego też na pierwszym etapie nauki trzeba w sobie rozwinąć "świadomość obserwatora", czyli "bycie w świecie, ale nie z tego świata", jak to się potocznie określa. 

Co to oznacza?
Oznacza to konieczność jednoczesnego przebywania na dwóch poziomach doświadczenia: pełne doświadczanie danej chwili i równocześnie obserwowanie tego samego z dystansu. Takie bycie świadkiem. Trzeba być wnikliwym obserwatorem gry, żeby zrozumieć, o co chodzi na boisku.

No właśnie! :)
O tym chce napisać, potraktujcie to jak pewnego rodzaju oświadczenie.

23 stycznia 2014r. świadomie zadecydowałam, że opuszczam szeregi rak'n'roll. Zrobiłam to tuż po tym, jak zostałam zaangażowana przez osobę chorą na raka, by Jej pomóc. Tą osobą była Śp. Kasia Markiewicz, dziewczyna która dwa miesiące potem zmarła. Na swój pogrzeb "zaprosiła" samego Ozzy Osbourne, na nogach miała czarne szpilki z czerwonym spodem. Tak jak chciała...

Od tamtego dnia moje życie bardzo się zmieniło. Ludzie, w których kiedyś umiałam dostrzec autorytet wyrządzili mi ogromną krzywdę. Tylko dlatego, że opuściłam tę ich klikę. Bardzo poważnie i dość boleśnie zostało naruszone przez nich moje i mojej rodziny życie prywatne. Udało im się znaleźć, a właściwie swoim sprytem podejść dziennikarkę, która byle szybko i byle jak, byle napisać. 

No i napisała ( tygodnik WPROST / marzec ). Włamano się do mojej i mojej córki prywatnej poczty mailowej. I wiem już też kto to zrobił. Gdybym zdecydowała inaczej, aniżeli zadecydowałam wczoraj pewnie straciłabym całe swoje słońce, które w sobie noszę od zawsze, swoją pozytywną energię zamieniłabym na tę negatywną, stałabym się zgorzkniała i paskudnie podła dla ludzi. Przekazałam swoją lupę innym. I dla mnie to jest najważniejsze. Ja zamknęłam tę sprawę wczoraj. Upchnęłam gdzieś na dnie serca, które zostało zdeptane przez tych ludzi ich brudnymi buciorami, ale nie na tyle, by nie umiało wybaczyć. Zatem ... wybaczam. Chce mieć to już za sobą, czeka na mnie wspaniałe życie, chce być na nie gotowa.

Zamknęłam, gdyż to miejsce, ta organizacja to pewnego rodzaju "świątynia" raka. Raka kolorowego, a jednocześnie smutnego. Pierwszy prezes, zachęcał by podnosić łeb do słońca, drugi z tego co pamiętam - nie zachęcał do niczego, a ten trzeci rozdaje słońce bez końca. Starają się nieść dobro, dzielić się nim ze światem chorych. Starają się jak potrafią i na ile pozwalają im możliwości. Należy jedynie pamiętać, że słońce w nadmiarze szkodzi. Ja się poparzyłam na tym słońcu! Może dlatego, że mój filtr ochronny był zbyt słaby. Może. Obolałe ciało długo reanimowałam. Dziś staram się wierzyć, że z tego poparzenia żadnego raka nie będzie. Dlatego Wam zalecam korzystać z tego słońca z rozsądkiem. A jeśli ktoś czuje się na tej plaży mało komfortowo i bezpiecznie, plażę proponuję zmienić. To proste! Przestać narzekać, że parzy, że promienie słoneczne szkodliwe i zmienić miejsce na może mniej słoneczne, ale zdrowsze. Po prostu!
Wierzę, że każdy z Was odczyta to we właściwy sposób.
Nie chcę już zajmować się czyimś życiem. Nie chcę boleć nad czyimś cierpieniem, często mi obcym. Nie chce brać za to żadnej odpowiedzialności. Jestem w tej lepszej sytuacji, że mogę powiedzieć o tym głośno, bo nie muszę dopasowywać się w jakieś ramy, nie pobieram za swoją pomoc żadnego wynagrodzenia, daje z siebie tyle ile chce i ile mogę. Dlatego uważam, że nie wyrządzam nikomu tym krzywdy. 
Podejmując tę decyzję kieruję się tylko i wyłącznie swoim własnym dobrem. Nie chcę tracić już ani jednego dnia na tę sprawę, ani grama swojego zdrowia.  Ja jestem zdrowa! Ludzie chorujący na raka często potrzebują słonecznej plaży, ale są i tacy, którzy pragną nieco cienia. Ja to zrozumiałam, a moje imię zostało oplute przez tych najbardziej "słonecznych" ludzi, tylko dlatego, że uważam iż prezes takiego miejsca, zwłaszcza jeśli choruje powinien być nade wszystko przykładem FAIR PLAY i serdecznym drogowskazem dla innych. To co doświadczyłam jako wolontariusz rak'n'roll traktuję jak NAJważniejszą lekcję w życiu. Pracę domową odrobiłam! Nigdy więcej nie będę wspierać i zachęcać do przekazywania jakkolwiek środków materialnych do takich organizacji charytatywnych z jaką ja się spotkałam, ale pewnie jeszcze nie jeden raz zaliczę maraton w intencji chorych na nowotwory. Tyle, że nie w takim słońcu! ;)

Dziękuję za wszystko każdemu!
Każdemu choremu, każdemu zdrowemu. Dostałam od Was najpiękniejszy dar jaki człowiek może przekazać drugiemu człowiekowi. Współodczuwanie, nie współczucie. 

Tym, którzy byli, są i będą oddaje kawałek swojego serca, na zawsze. Moja wspaniała przyjaciółka Monika, nadesłała mi w marcu to zdjęcie podpisując je tak:

"Tak sobie myślę Kochana,że my wiemy jaka jest prawda. Ty wiesz... popatrz, kto by pomyślał,że pomaganie to nie tędy droga... przecież po nas wszystkich kiedyś zostanie torba doświadczeń, na huśtawce swiata... a my.... gdzieś tam w przestrzeni... i człowiek człowiekowi taki los... smutne. Uściskuje ciepło. Prawda jest jedna. Ty nią jesteś."


fot. Monika Król Photo Art
               
Aż trudno uwierzyć, że wpis ten robię dwie godziny :))
Jest już po 9am. Piękny dzień na mnie czeka.
Idę do parku poleżeć na trawie, pogapić się w niebo.
W sukience po Śp. Magdzie Prokopowicz  postanawiam chodzić w tym sezonie częściej, bo mi się podoba, po prostu. Dziś już tę sprawę traktuję jak nabycie czegoś w charity shopie. Bez emocji!
Bluzka, cóż / różowy to nie mój kolor. Miała być na wyjątkową okazję, tak jak wyjątkowo ją traktowałam. Nie założyłam jej ani razu na siebie, odsyłam pocztą do miejsca w którym weszłam w jej posiadanie. Może dla kogoś innego ma większą wartość i moc. Szkoda by było, by mole się nią zajęły!
A książka? Ta, która miała być?
To smutna raczej historia, a ja lubię takie z happy endem. 
Jedną już ktoś napisał na ten temat, ci najbardziej "słoneczni" nie potrafili jej zaakceptować. Może sami dopiszą szczęśliwy jej koniec, po swojemu. A ja szczerze ją polecam. Dlaczego? Bo taki jest prawdziwy rak! Mało kolorowy, często hardkorowy.
Posyłam Wam kulę spokojnej i radosnej energii, łapcie!
Serdeczności,
Patka Pastwińska


http://rakowapatka.blogspot.co.uk/2014/03/magda-miosc-i-rak.html




środa, 4 czerwca 2014

Życia za mało na marchwkowy zawrót głowy




Rano zamiast uruchomić czajnik na wodę ( na kawę ), zamiast obudzić klawiaturę na sprzęcie piszącym, przepłukałam jamę ustną organicznym olejem kokosowym, porwałam butelkę niegazowanej wody, wskoczyłam w trampki i pobiegłam do parku. Potem małe zakupy w lokalnym supermarkecie. Biłam się z myślami.
Kupić kawę, czy nie?
NIE kupiłam! Kontynuuje dalej mój eksperyment. Wczoraj nie piłam. Dziś czuje się lepiej. Nie mam uczucia tej kwasoty i rozdrażnienia żołądka. Z japy przestaje "pachnieć" kofeiną. Pociągnę tak do końca tygodnia. Chcę się przekonać co daje mi picie kawy, bo z pewnością nie kopa energii, jak każdemu się zdaje. I za to kupiłam sobie kwiatki marchewkowe. 
Piękne, prawda? 
A na spacer dziś zaprosiłam nie Jandę, a Michalewicz. No i na marchewkę! I co z tego, że pada, phi? ;)




Londyn, 4 czerwca 

ŻYCIE TO ZA MAŁO Iza Michalewicz 

To zbiór reportaży, które powstały z niezgody na rzeczywistość.

Dwadzieścia cztery poruszające historie, z których każda jest opowieścią o stracie: życia, miłości, dzieci, zdrowia, przyjaźni, domu,, godności, wolności, dobrego imienia,rodziny, wiary...
Każda jest zapisem lekcji życia. Oczyszczeniem. Drogowskazem...

Iza Michalewicz / znakomita dziennikarka. 
Laureatka nagrody Grand Press 2011 za Reportaż Roku, nominowana do tej nagrody w latach 2012 i 2013. Reporterka Dużego Formatu "Gazety Wyborczej". Współpracowała m.in. z "Polityką", "Zwierciadłem", była związana z tygodnikiem "Newsweek" i magazynem reporterów "Polska The Times". Współautorka bestsellerowej biografii Violetty Villas.

Jak mówi o Autorce Mariusz Szczygieł, jest reporterką z krwi i kości. Kiedy słyszy o dobrym temacie, natychmiast zmienia się jej twarz. Oczy z łagodnych stają się czujne, zaczyna mówić głośniej i oddychać szybciej. Prostuje się. Tematy muszą mieć w sobie tajemnicę i być jak z powieści Kafki.

Inny ślad?
Zajrzyj tutaj:

Autorka oprócz tego, że jest reporterką z krwi i kości i chyba jedynym dziennikarzem w kraju, któremu można bezgranicznie zaufać JEST również niesamowicie ciepłym i pełnym empatii człowiekiem. 



Londyn 4 czerwca 



ŻYCIE TO ZA MAŁO
Iza Michalewicz
fot. I.C. Rokicka
 


 
TAK JEST! :)


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Kula słońca, łapcie!


Czerwiec. Dzień Dziecka był wczoraj.

Czerwiec to też tAkA rocznica dla wielu...
Rocznica tego wszystkiego, co było jeszcze przed rokiem takie NoWe ;)

UPORAŁAM się wreszcie z tą kulą "dobrej" energii !
To była moja kula u nogi i jednocześnie niezła PIJAWKA ENERGII !

Pamiętacie dziewczynę, która igrała z ogniem?

Larsson napisał wyjątkowo dobry kryminał ;)
Dam znać co i jak ! Obiecuje. A ja przecież ...dotrzymuje takich obietnic.

Posyłam Wam kulę słonecznej energii, w Londynie dziś świeci !
Patka Pastwińska

PS. Dziś bez zdjęcia, bo to co niedopowiedziane robi NAJWIĘKSZE wrażenie ;)