sobota, 26 października 2013

Weekend na plaży, a rak w morzu niech sobie żyje

Gdziekolwiek jesteście - niech będzie to weekend bez raka!

A jeśli już z nim, to postarajcie się o nim w ten weekend nie myśleć - jak się da, zróbcie to jakoś!

Jeśli jesteście w szpitalach, bierzecie chemię - wyobraźcie sobie że leżycie na ciepłej plaży i gasicie pragnienie smacznym sokiem z woreczka przez kolorową słomkę!
Słońca, słońca, słońca.

Wyobrażamy sobie, to łatwe!
Uściski dla Was :-)

Patka

piątek, 25 października 2013

List w butelce










24 października, Tower Bridge, Londyn.

Lubię tę adrenalinę!
Sama nie wiedziałam - wrzucić / nie wrzucić, biorąc pod uwagę fakt, że przy brzegu rzeki urzęduje ... Security Service, lub jak kto woli brytyjska Służba Bezpieczeństwa ;)

WRZUCIŁAM!
Zmniejszyłam jedynie wysokość zrzutu, i zamiast z Tower Bridge butelka wleciała do Tamizy pod mostem :-)

Już kiedyś miałam przyjemność być na posterunku policji w City
( też projekt z butelką ;) )- zatem wolałam nie ryzykować.

Oglądaliście list w butelce?
Nie?
Polecam!

Kilku gapiów - turytów z aparatami fotogrficznymi na moście zrobiło zdjęcie, zatem kto wie - dokąd nas zaprowadzi ślad tej historii.

Wierzę, że kiedyś się dowiemy jeszcze coś o tej butelce.
Czuję to!

Lubię być taka jaka jestem, dobrze mi z tym.
Dobrego weekendu :-)


 

czwartek, 24 października 2013

Warszawo - to Twój dzień!


CENTRUM ONKOLOGII-INSTYTUT im. Marii Skłodowskiej - Curie
w Warszawie



Dziś w Warszawie wielki dzień!
Można by rzec - premiera, jakiej jeszcze nie było. 

To dopiero dwa zdania, które napisałam - a już literki mi się zlewają, bo oczy wilgotnieją, nie wiem - mam coś takiego, co powoduje moje wzruszenie w takich momentach.

Pamiętam rozmowę z Jackiem, w kwietniu, w Londynie - wtedy jeszcze prezesem Fundacji Rak'n'Roll.
Rozmawialiśmy o tym, jakie to było trudne i jakie ważne to będzie, jeśli się to uda.

I tak, dziś wiem, że to jest COŚ.
Sama nigdy nie czekałam w przychodni onkologicznej na wizytę, ale pamiętam jak byłam parę razy z Mamą w łódzkim Koperniku.
Doskonale pamiętam ten pawilon, tę poczekalnię...
One prawie wszędzie wyglądają identycznie.
I wiecie co?

Wszędzie w nich unosi się specyficzny zapach, nie potrafię dokładnie go opisać, ale zwróciłam na to uwagę - będąc w grudniu tamtego roku właśnie w Centrum Onkologii w Warszawie (robiłam materiał do książki z Dr Jerzym Giermkiem).
Dla mnie jest on słodki, mdły, duszny - i myślę, że to oczekiwanie tych wszystkich ludzi na swoje wizyty z lekarzem w pewnym sensie produkuje ten zapach.
Ich uczucia, myśli, przygnębienie, strach, kolejna obawa o swoje życie, wręcz dramatyczna często walka o nie - do tego przebyte chemioterapie, radioterapie, bycie na lekach ratujących życie, uczucie bezsilności, nadzieja, rozżalenie, radość, łzy - to niezła mikstura!
Tak myślę sobie o tym.
I właśnie dziś jest ten moment, ta chwila.
Zapach nie będzie już taki intensywny, nie będzie szczypał w oczy.


ROZCHMURZYŁO SIĘ W TYM MIEJSCU.
I wiem, że było to marzeniem wielu ludzi!
Tych, którzy każdego dnia leczą choroby nowotworowe, tych którzy tworzą dla tych ludzi fundacje, a przede wszystkim tych, dla których ta poczekalnia dziś wygląda inaczej - bo to z myślą o Nich wszystkich została przeprowadzona metamorfoza tego miejsca.

Idea Magdy Prokopowicz - UCZŁOWIECZANIE poczekalni onkologicznych dziś nabiera innego znaczenia, dziś dostaje inne imię.
Well done Magda!

Dla mnie tutaj to ważny dzień, bo jako część rak'n'rollowej załogi - cieszę się razem z Nimi z każdego osiągnięcia fundacji, bo to ...kolejny krok do przodu, kolejna wygrana bitwa w tej wojnie z rakiem.
Żałuję, że mnie dziś nie ma w kraju, w Warszawie - żałuję.
Zobaczcie sami jak pięknie jest, no i nie mogę się doczekać oficjalnego fotoreportażu z tej premiery!

Wiwat Rak'n'Roll :-)







Więcej o projekcie:

http://prokopowicz.natemat.pl/79303,poczekalnia-w-centrum-onkologii-uczlowieczona

I ( nie tylko tam! ) success story:
http://raknroll.pl/o-fundacji/z-zycia-fundacji/pierwsza-poczekalnia-odnowiona/1994

http://raknroll.pl/projekty

Foto: Monika Dąbrowska / Fundacja Rak'n'Roll Wygraj Życie

sobota, 19 października 2013

List od Magdy

To jest trudne.
Nie lubię stawiać się w pozycji eksperta, bo każdy przechodzi ten etap bardzo indywidualnie. 

Natomiast zawsze apeluję o to, żeby się nie zamykać. 
Doświadczyłam sama, do czego takie zamknięcie się prowadzi. 
Zamknęłam się na parę lat. 
Może mnie było to potrzebne, ale niekoniecznie polecam to innym osobom. 
Niech chorzy nie zamykają się w sobie, lecz widzą, jak bardzo  wiele jest sposobów, jak bardzo wiele osób chce im pomóc. 
Nieustanie poszukujmy rozwiązań. 
Pamiętajmy o sobie, ale też o świecie zewnętrznym, który dostarcza nam narzędzi do pracy nad sobą.


Magda Prokopowicz






Źródło: http://kobieta.wp.pl/kat,132002,title,Magdalena-Prokopowicz-sily-trzeba-szukac-w-sobie,wid,14084887,wiadomosc.html?ticaid=11181c&_ticrsn=5



piątek, 18 października 2013

Ukręcić łeb rakowi!


Zbierałam się od zeszłego tygodnia, by i tutaj zostawić jakiś swój ślad.
Miał być inny, zgodnie z zapowiedzią i prezentacją poszczególnych miejsc wspierających chorych onkologicznie, a jeszcze potem wpis miał być jeszcze inny, ale prowadziłam rozmowy z moją córką odnośnie swoich decycji, bardzo osobistych decyzji.
Zatem o czym będzie dzisiejszy wpis, tu i teraz?

Dziś jeszcze sama siebie sprawdziłam w tych decyzjach, a po otrzymaniu wiadomości z domu rodzinnego - nie mam wątpliwości, że dobrze myślę i postępuję.

Pada deszcz, a ja piszę teraz do Was z twarzą po potoku łez, wyglądam jak zdrowy burak.
Taki dziś mam dzień.

PRZEPRASZAM, ale musiałam zrobić przerwę, jednak emocje robią swoje, a i kilka innych obowiązków nie pozwoliło mi na kontynuowanie wpisu, może to i dobrze - bo znacznie lżej mogę teraz o tym napisać.

Zbliża się powoli późny wieczór.
Parę dni temu poznałam wirtualnie Kasię, to przyjaciel przyjaciół.
Kasia mieszka w Warszawie, nie była nigdy w fundacji Rak'n'Roll.
Raka roluje już od jakiegoś czasu, dziś jest w szpitalu i przechodzi kolejną chemioterapię.
W styczniu przeszła operację, usunięto Jej narządy rodne.
To prawdziwa Supermenka!
Przerzuty to wątroba, płuca, otrzewna, wszczepy w brzuchu, w węzłach chłonnych.
Kasia ma 36 lat.

Fak!

Zdecydowanie powinna przyjść do fundacji Rak'n'Roll, jak tylko wydobrzeje - zamierzam Jej to ułatwić.
I też Jej historia uświadomiła mi, że potrzebuje jednak takiej zmiany w swoim życiu.

Ponieważ znajduję się w grupie wysokiego ryzyka zachorowania na raka, pochodzę z rodziny w której są przypadki nowotworów o różnej lokalizacji narządowej dlatego też kwalifikuję się do badań wielogenowych.
Przez ostatnie sześć miesięcy myślałam o BRCA1.
Rozmawiałam o tym ostatnio z moją córką, którą wręcz zaczynam prześladować jeśli chodzi o dbanie o własne zdrowie.
I dbanie o siebie zaczyna się od talerza, a kończy się na faktycznych, trudnych przykładach.
W poniedziałek idę do lekarza ja.
We wtorek idzie moja córka i zamierzam poprosić lekarza, by pokazał Jej jak powinna badać samodzielnie swoje piersi.
Przypuszczam, że ściąga w łazience nie działa - tak jak ja bym chciała by działała, zatem muszę wziąć sprawy ''w swoje ręce'' ;)

I tak też, podczas jakiejś naszej pogadanki w ostatni weekend Ola była przerażona tym, że jeśli będę miała taką możliwość i będę mogła ochronić siebie i swoich najbliższych - zdecyduję się na profilaktyczne usunięcie jajników.
Wytłumaczyłam Jej to, uspokoiłam Ją.
Nie wiem czy argumenty, które zastosowałam były dobre, ale mówiąc o tym w taki sposób - ja właśnie tak czuję.
To tak jak z żywnością, np. mięsem - jeśli je jemy - to chcielibyśmy by było ono świeże, pachnące, zdrowe.
Jeśli tak nie jest, rezygnujemy z produktu, nie aplikujemy go sobie.
To oczywiste i dla mnie te jajniki to właśnie taki kawałek mięsa, jeszcze zdrowego, ale zastanawiam się, czy nie lepiej będę się czuła rezygnując z tego mięsa w swojej diecie, gdyż może zdarzyć się tak, że przegapię termin ważności i wtedy zacznie się ono bardziej psuć, śmierdzieć.

BOLEĆ!

Nie chcę tego w swoim życiu, dziecko już mam, wspaniałe - więcej dzieci mieć nie będę, bo nie chcę.
To jest mój wybór.
Chcę za to żyć!
Za parę lat brać z tego życia jeszcze pełnymi garściami, a nie czekać pod kroplówką i aplikować ten stres swojej rodzinie.
Mowy nie ma!
Absolutnie nie będę się czuła przez to mniej kobieco, myślę że jestem na tyle faktycznie realistką, by z moim niesamowitym optymizmem przejść przez to łagodnie.

Moja córka uważa, że za bardzo wsiąknęłam w świat choroby nowotworowej - i przeszkadza Jej czasem, jak uczulam Ją na to, by najmniejszą zmianę w swoim organiźmie traktowała jakby była największą.
Nie zmuszam Jej by leciała do lekarza z katarem, tylko podaje Jej husteczkę - ale są sprawy, które w Niej muszę zaszczepić!
Świetnie to rozumie, bo pracując z dzieciakami niepełnosprawnymi często zdarza się, że zostnie podrapana, ugryziona przez jakiegoś nieświadomego malca i wtedy sama pędzi do kliniki, by zrobić badanie krwi.
Nie dziwi to tutaj już nikogo, zatem cała reszta DBANIA O SIEBIE też przyjdzie Jej swobodnie, wierzę w to.
Wierzę, że moje starania i zaangażowanie nie pójdą na marne.
Może nas być nie stać na wiele rzeczy w życiu, ale na to stać każdego!

Dziś - jak dostałam smsa od Mamy, po prostu na chwilę wstrzymałam oddech.

Marta, lat 32 - znam Ją, to bardzo bliska osoba rodziny mojego brata.
Dwoje dzieci.
Źle się czuła, w poniedziałek była u lekarza, została zdiagnozowana.

Dziś, w piątek była już na stole, KONKRETNIE pod nożem.
Nie będę się rozpisywała w szczegółach, bo jeszcze nic nie wiemy tak naprawdę.

Przyznam szczerze, że ja dziś płakałam nad trzydziestodwuletnią Martą, nad tym że jestem zaangażowana w pomoc innym, że jestem oddana tak bardzo wielu sprawom, że tak konsekwentnie i uparcie wspieram często obce mi osoby, które przede mną się otwierają, ścieram się z ich historiami - a są jeszcze z innej strony sprawy zupełnie dla mnie niezrozumiałe.
Jak to, że ludzie boją się mówić o tym.
Nie umieją się tym dzielić z innymi, nie umieją często o tym rozmawiać.
Nie czują potrzeby dzielenia się tym z innymi, zostwiają to w czterech ścianach, między sobą.
Zatem pytam się, po co są te kampanie, po co są te wielkie sprawy, w które angażują się ludzie coraz częściej nam znani?
Właśnie po to, by oswajać, by mówić o tym, przełamywać to tabu, to uczucie wstydu, to uczucie przygnębienia.

EDUKOWAĆ!

Wszystkie organizacje, fundacje, grupy wsparcia - to wszystko, co ma podnieść komfort życia ludzi chorych na raka, pomóc im go przejść, pokonać.
Po prostu!

Ja zdaję sobie sprawę z tego, że każdy indywidualnie przez tego raka idzie, i że czasem odizolowanie się od ludzi to też rodzaj terapii, ale jeśli nikt nie będzie obok, by pokazać że jest jednak jeszcze inna strona tej choroby, że można nawet coś dostać od tego raka, a nie tylko pozwolić mu brać - to rzeczywiście można jedynie czekać z młotkiem w dłoni.
Dziś z moimi łzami walczył niezły wkurw.
I to absolutnie nie chodzi o napisanie na facebooku: PIEPRZYĆ RAKA!, bo tego nie trzeba robić, ale o ten ład w głowie, chęć i gotowość zmian, by poprawić swoje życie nim ten rak do nas przyjdzie i robić wszystko, by tak się nie stało - a jeśli zdarzy się, że niespodziewanie się pojawi, by umieć go rzeczywiście wypieprzyć z tego naszego życia!
I tak jak Jacek z Rak'n'Roll ostatnio powiedział na antenie Polskiego Radia - że profilaktyka jest podstawowym narzędziem, dzięki któremu możemy wcześnie ukręcić łeb rakowi, aby nic sie nie pozmieniało w naszym życiu.

Ciężko mi dziś było się odnaleźć wśród różnych emocji wielu ludzi, ale cieszę się, że mam tak poukładaną głowę, że tak chce dbać nie tylko o siebie, ale i o najbliższych.
Jak powiedziałam dziś Mamie, że kawę piję ostatnio raz na tydzień, bo się odzwyczaiłam i okazało się, że jej nie potrzebuję - zatem mogę z niej zrezygnować, zwłaszcza na konto soku ze świeżo wyciśniętych owoców i warzyw, słyszałam w Jej głosie wzruszenie, i nie dlatego iż nie pijam kawy, a z pewnością spowodowane sytuacją z jaką się zderzyłyśmy dziś rano.
I wiem, że Mama się ze mną zgadza.
Przeszła dzielnie przez swojego raka.
Wypieprzyła go ze swojego życia!

Kieruję jedną kulę energii do Marty i Jej najbliższych, do Łodzi.
Kolejną do Kasi, do Warszawy.

Regenerujcie się Dziewczyny, wracajcie do nas, bogatsze o swoje doświadczenia.
Kimkolwiek jesteście, cokolwiek robicie - dbajcie o siebie.
Warto!

Życie jest tego warte :-)




wtorek, 8 października 2013

Klatka piersiowa do przodu!


Dziś wpis troszkę inny, ale też ważny.
Ponieważ zaczął się październik, gdzie w kraju i zresztą nie tylko w Polsce ten miesiąc obchodzony jest jako miesiąc profilaktyki raka piersi - ja również w UK poczyniłam pewne kroki.

Sprawdziłam kilka miejsc, porozmawiałam z ludźmi, próbując jakoś zaakcentować ten miesiąc i na Wyspach Brytyjskich.
Jako, że wolontariusz Fundacji Rak'n'Roll. Wygraj Życie - kobiety oczekują wręcz ode mnie tego kroku.

Rozmowy z marketingOWCAMI kilku placówek pozostawiają wiele do życzenia.
Ludzie po drugiej stronie słuchawki, w pośpiechu, często w drodze na pociąg, między jednym tunelem, a drugim próbują się usprawiedliwiać, że rynek polski na Wyspach jest specyficzny, inaczej to wygląda w kraju, inaczej tutaj.
Zgadzam się!
Inaczej.

Na Wyspach nikomu do głowy nawet nie przyszło, by ustawić taki Mammobus, lekarze - którzy świadczą tutaj usługi, często dolatujący z kraju - nie chcą nawet słyszeć o zrobieniu czegoś dla idei, dla samej sprawy, nikt nie wpadł na to, by zrobić marsz różowej wstążki, żadnych warsztatów, spotkań, grup wsparcia.
Jedna ze stron oferuje zabiegi pielęgnacyjno - kosmetyczne, baner reklamowy wyświetla się tuż po wejściu na stronę.


Nie otrzymałam nigdy żadnej propozycji z żadnej placówki, że zrobią coś tak po prostu, dla innych, że poświęcą jakiś budżet dla dobra sprawy, natomiast są chętni, by o nich pisać, rozmawiać na programach radiowych, wymieniać i opowiadać o nich.
Każdy tylko dba o to, by przepchnąć się jakoś do działu reklamodawców, a gdzie meritum?
Mowy nie ma!
Bardzo przedmiotowo traktuje się sprawy chorób, niestety często bardzo poważnych.
I tak zrobiło się poruszenie w cyckach!


Koszt jednej wizyty to wydatek niemały, za te same pieniądze można kupić bilet samolotowy, spotkać się z rodziną i zadbać o profilaktykę w kraju, wyjdzie przyjemniej i taniej!
Cenię sobie profesjonalizm, a jeszcze bardziej ludzkie odruchy.
Każdy z nas ma bliskich, o których zawsze warto pomyśleć podczas każdego działania na rzecz innych.

Ja nie zarabiam pomagając innym, nie mam dochodów z tytułu bycia człowiekiem!
Często jak mówię, że praca ta smakuje mi dlatego tak, bo chcę ją robić, bo nie biorę za nią pieniędzy, bo wtedy czuję, że jest prawdziwa, że prawdziwie mogę pomóc - ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę!
To jest przerażające.

Przy sprawie Szymona Piętko ( przyp. dwulatek chorujący na siatkówczaka, który miał podane trzy dawki chemii w Great Ormond Hospital for Children w Londynie ) - udało się spotkać bardzo sympatycznego człowieka, który pomógł i wspierał, nie oczekując nic w zamian - właściciel przychodni Poland Medical, który jeszcze dziś pytał mnie jak czuje się Mały :-)

www.polskaprzychodnia.co.uk

Czasem mała intencja mówi tak wiele o człowieku.
Jest jego najlepszą wizytówką.
I może nie jestem właściwą osobą, by aż tak surowo oceniać inne wizytówki, ale jestem kobietą, dla której ważne jest złamanie tego schematu myśleniowego na temat choroby nowotworowej, przecież można temu zapobiec, chodzi właśnie o profilaktykę, o którą TRZEBA walczyć!

Poirytowało mnie dziś wiele słów, które padły w odbytych przeze mnie rozmowach, i przykro mi, że musiałam nadać ton rozmowie, by uzyskać cokolwiek dla kobiet Polek, mieszkających na Wyspach Brytyjskich.
Rak to nie wyrok, jak jeszcze jest wielu, którzy uważają inaczej i rzeczywiście jak już jest, to i po co o to walczyć.

Na zewnątrz piękne słońce, jesień w Londynie rzeczywiście raczy nas swoim złotem, lubię tak, zatem cycki do przodu i na spacer.

Dobrego dnia dla Was! :-)

niedziela, 6 października 2013

Znaleźć złoty środek!

Ponieważ zgłasza się do mnie corAz więcej osób, które potrzebują pomocy, wsparcia, jakiejkolwiek wskazówki, często są to rodzice małych dzieci.
Dzieci, zupełnie nieświadomych tego co się dzieje.
Dorośli, zazwyczaj są przerażeni - niemalże gotowi na wszystko, by pomóć swojemu dziecku.
Długo się zastanawiałam, po tym jak musiałam odmawiać współpracy przy każdym kolejnym przypadku z jakim mnie zapoznawano - co mogę zrobić, by pomóc?
Jak?

I odmawiałam nie dlatego, że nie chciałam - ale jedynie dlatego, że często nie mam możliwości, by zajmować się wszystkim dla wszystkich.



PATKA nie jest fundacją.
Jest człowiekiem, kobietą, matką.


Często inwestuję ze swoich środków finansowych w różne projekty, jeśli nie jestem w stanie pomóc finansowo komukolwiek, to staram się pomóc w inny sposób.
Czasem bezsilność i niemoc jest po prostu czynnikiem decydującym, ale nawet wtedy - to nie daje mi spokoju, i przede wszystkim poczucia, że coś z tym zrobiłam.
Wtedy próbuję jakoś coś zrobić.

W swoich działaniach jestem sama, to są moje decyzje, nikt nie ma na nie wpływu.
Przy wsparciu zaufanych ludzi, współpracy ze sprawdzonymi ludźmi, wsparciu przyjaciół i znajomych - pewne rzeczy wychodzą i się udają, ale nie wszystko można zawsze zrobić razem i muszę często też wbrew sobie stosować się do mądrych zasad.

Dlatego też porozmawiałam sobie z fundacjami w kraju, które wspierają chorych na nowotwory i nie tylko, by prezentować te miejsca dla Was.

Właśnie tu na blogu.
Od przyszłego tygodnia będę zamieszczać informacje na temat wybranych miejsc, sprawdzonych przeze mnie, które mogę polecać każdemu, kto potrzebuje pomocy w danym momencie.
Będziecie mieli taki przegląd tych miejsc, i kontakty do ludzi, którzy mogą Wam pomóc w prezentowanej przeze mnie placówce.
Zaczynam od dzieciaków, bo one są zdane tylko na nas, dorosłych.

To taki dołek startowy, nie ukrywam, że interesują mnie takie instytucje w Wielkiej Brytanii, które zamierzam odwiedzić i zorientować się jak to wygląda faktycznie tutaj.
Fundacje, które wspierają swoich podopiecznych, fundacje które zapewniają swój ''benefit'' nie tylko Brytyjczykom, ale również emigrantom z całego świata.

No i szpitale, w których przylatując z kraju leczymy nowotwory.

Dziękuję Wam za cierpliwość, za każde ciepłe słowo, jeśli nie reaguję natychmiast, wiem że wiecie - iż w tym momencie robię coś co ma sens - czekacie cierpliwie, za to Wam dziękuję.
Zareaguję.

Dobrego weekendu!
Patka

czwartek, 3 października 2013

Ja jestem, Ty też bądź.

Jestem szczęśliwa.

Z tego szczęścia, które mnie wypełnia po brzegi - nie potrafię Wam tego stanu opisać ;)
Tak mam.
Tak czuję.
Po prostu.

I co z tego,  że są  jakieś troski życia codziennego, jak więcej jest tych powodów do radości.
Nie potrafię narzekać, nie potrafię - nawet kiedy wymaga ode mnie tego sytuacja, przejmuję się tym co trzeba, tym co ważne i zazwyczaj nie moje.


ZASADA NAJWAŻNIEJSZA dla mnie:
ZASYPIAĆ Z UŚMIECHEM!






Za oknem prawdziwa jesień.
Dziś ponuro, deszczowo i zimno.

Ale to za oknem!
Kurier dowiózł paczkę.

Odpakowałam, powąchałam jej zawartość.
I wiem,  że niebawem  będę jeszcze bardziej szczęśliwa :)
I dziś u mnie ogromne słońce, ciepło.

Jestem dumna z tego, że odkrywam każdego dnia coś nowego, że mogę brać w tym udział.
Jestem szcześliwa,  po prostu.
I dziś ode mnie tyle, albo może aż tyle...

środa, 2 października 2013

Różowo mi!



PAŹDZIERNIK!
Ja myślę, że każda kobieta czuje, że to taki szczególny miesiąc.
Miesiąc walki z rakiem piersi.

Dlatego właśnie dziś, przypominam Wam część strony Fundacji Rak'n'Roll, która pomoże Wam poczuć się jeszcze bardziej kobieco.

Sami spójrzcie.
Magda Prokopowicz bardzo by sobie tego życzyła, zajrzyjcie na tę stronę, jest dla Was.


http://raknroll.pl/praktyczne-info/badanie-piersi


BADANIE PIERSI
Obecnie zachęca się kobiety do lepszego poznania, jak wyglądają ich piersi i jakie są w dotyku po to, by łatwiej było dostrzec jakiekolwiek podejrzenie zmiany.
Największe szanse skutecznego leczenia przy rozpoznaniu raka istnieją w przypadku zmian wcześnie wykrytych.

 
PONIŻSZE PUNKTY STANOWIĄ WYTYCZNE  DOTYCZĄCE KONTROLI PIERSI :
 
· zapoznanie się z prawidłowym wyglądem własnych piersi,
· wiedza, na jakie zmiany uważać,
· regularne przeprowadzanie samobadania,
· wszelkie zmiany niezwłocznie należy zgłaszać lekarzowi,
· okresowe badania piersi przy badaniu ginekologicznym.

SAMOBADANIE PIERSI - PIĘĆ PROSTYCH KROKÓW

1. Rozbierz się i stań przed lustrem z rękami opuszczonymi wzdłuż tułowia. Przyjrzyj się swoim piersiom pod kątem marszczenia się, wgłębienia skóry albo zmiany wielkości, kształtu lub symetrii.
2. Poszukaj tych samych objawów z rękami wzniesionymi nad głowę.
3. Zbadaj swoje piersi pod kątem obecności guzków lub zgrubień tkanki.
4. Sprawdź, czy brodawki nie są wciągnięte i czy nie ma na nich wydzieliny.
5. Zbadaj doły pachowe pod kątem guzków i zgrubienia tkanki.

POZNANIE WŁASNYCH PIERSI

Pierś składa się z pokrytej skórą (wraz z brodawką sutkową) masy tkanki łącznej spoczywającej na powierzchni mięśnia piersiowego większego (musculus pectroralis major). Przez pierś przebiegają przewody mleczne i zraziki, które wytwarzają mleko u karmiących matek.
 W większości przypadków rak piersi powstaje w wyniku gwałtownego i niekontrolowanego rozrostu komórek przewodów wyprowadzających mleko ze zrazików. Pośród nich przebiegają naczynia krwionośne i chłonne tworzące sieć w obrębie piersi. Naczynia chłonne odgrywają rolę w zwalczaniu zakażeń i prowadzą do węzłów chłonnych towarzyszących tętnicy piersiowej wewnętrznej w obrębie dołu pachowego (czyli pachy) i do węzłów chłonnych piersiowych wewnętrznych (leżących po obu stronach mostka). Rozprzestrzeniający się rak piersi przeważnie zajmuje węzły, dlatego bada się je przy każdym badaniu piersi.

Guzki piersi można wykryć w badaniu przesiewowym piersi podczas regularnych kontrolnych wizyt u ginekologa lub podczas samobadania. Istnieją jednak również inne zmiany piersi mogące czasem sugerować raka. Przykładem jest „zapalny” rak piersi, którego najbardziej charakterystyczną cechą jest zaczerwienienie obejmujące część piersi lub całą pierś. Skóra może mieć charakterystyczny wygląd skórki pomarańczowej. Kolejnym przykładem jest choroba Pageta brodawki, kiedy to pojawia się coś w rodzaju wysypki przypominającej wyprysk, choć w rzeczywistości może to być złośliwy rak piersi lub zmiana przedrakowa.

PONIŻEJ WYMIENIONO ZMIANY, KTÓRE MOGA ŚWIADCZYĆ O RAKU PIERSI:


1. zmiana wielkości – jedna pierś staje się wyraźnie większa lub się obniża,
2. zmiana brodawki – brodawka jest wgłębiona (wciągnięta) lub zmienia się jej położenie,
3. wysypka w obrębie lub wokół brodawki sutkowej,
4. wydzielina z jednej brodawki lub z obu,
5. marszczenie się lub zaciąganie skóry wokół brodawki,
6. powiększenie węzłów chłonnych w dole pachowym lub wokół obojczyka,
7. guzek lub zgrubienie różniące się w dotyku od pozostałej tkanki piersiowej,
8. stały ból w jednej części piersi lub w dole pachowym.


Po wykryciu guzka lub innej podejrzanej zmiany należy pilnie skontaktować się z lekarzem. Dokładne badanie przedmiotowe jest zazwyczaj pierwszym etapem poprzedzającym wykonanie jakichkolwiek innych badań.


PODCZAS BADANIA







































Lekarz  powinien rozpocząć od szczegółowej rozmowy na temat przebytych przez Ciebie chorób (wywiad lekarski), a następnie wykonać badanie przedmiotowe. Podczas badania zostaniesz poproszona o przyjęcie różnych pozycji, np. uniesienie ręki nad głową, oparcie się na biodrach i uciskanie – co uwydatnia piersi i sprawia, że łatwiej dostrzec ewentualne guzki.
Lekarz będzie szukał wszelkich nieprawidłowości w tkance piersiowej i w dole pachowym oraz zwracał uwagę na objawy takie jak wciąganie skóry oraz wciągnięcie brodawki. Lekarz powinien dokładnie zbadać podejrzane zgrubienie w Twojej piersi
.
JEŚLI BĘDĄ KONIECZNE DALSZE BADANIA

Po badaniu lekarz zdecyduje, czy są konieczne dalsze badania, w związku z czym możesz dostać skierowanie do specjalisty. Na szczęście w trzech czwartych przypadków guzki piersi nie są nowotworowe i można pozostawić je nieleczone, albo z łatwością usunąć chirurgicznie. Jednak przed postawieniem ostatecznej diagnozy kluczowe znaczenie ma gruntowne zbadanie wszelkich zmian.

Na podstawie: "Czy to może być rak piersi? Diagnostyka raka piersi – przewodnik dla kobiet."


Pomocne linki dotyczące diagnostyki i badania piersi:
http://www.rakpiersi.pl/articles,id,23.html