niedziela, 15 września 2013

A to seler!

Pojechałyśmy dziś z Olą jedynie po marchew, jabłka, maliny,
truskawki, no i karmę dla kotów.
I tak kupiłyśmy 5 kg marchwi (!), i całą resztę, a nawet coś więcej.
Ja, bo lubię - świeże dojrzałe figi, natomiast Ola wrzuciła w siatkę seler naciowy.
Obserwuję Ją i serce mi rośnie!
Już jakiś czas temu poinformowała mnie, że w sklepie w którym pracuje - zwróciła uwagę na dezodorant - BEZ ALUMINIUM!
Tak się stało, że ja matka już zadbałam o to wcześniej i zaopatrzyłam dom w deo z Sukin.
I wiecie o co chodzi?

To co robię - nie jest bez sensu.




Warto to wiedzieć, uświadomić sobie pewne sprawy, by robić coś co przynosi korzyści, coś z czego inni będą mogli wziąć coś dla siebie.
Antyrak działa, ale przede wszystkim chęć dbania o siebie.
Dla siebie, ale tez dla innych, których kochamy.
Zmieniamy powoli swoje przyzwyczajenia.
Ja nie słodzę już dwa tygodnie, czuję się lepiej, kawa smakuje wspaniale, a z czarnej herbaty zrezygnowałam w ogóle, ziołowa i zielona pod każdą postacią.
Na pusty żołądek ładowałam kawę, bo uważałam, że tylko dzięki niej będę jakoś mogła rozpocząć ten dzień - co za bzdura (!)
Postanowiłam dać kolejny przykład swojej córce - była dziś szczęśliwa, bo zaczęłyśmy dzień od szklanki świeżego soku z marchewki.
I nie ma znaczenia, że trzeba sokowirówkę myć na dzień dobry, to nie jest ozdoba mojej kuchni, to jest coś z czego autentycznie korzystamy.
Nowe postanowienie - ZACZYNAMY TAK KAŻDY DZIEŃ!
Dużo rozmawiamy ze sobą o tym wszystkim, sporo o raku - zauważyłam, że Ją to zaczęło interesować, zaczyna zwracać uwagę na pewne sprawy.

I dziś wąchając ten seler naciowy spoglądam na moją nastolatkę z podziwem.
Pomijam już to, że podczas ostatniej wizyty w kraju - miała przeprowadzone badania, nie podchodzę do tego obsesyjnie, ale chcę o to dbać, chcę by wiedziała - że za chwilę będzie musiała sama o to dbać, w swoim dorosłym życiu.
Staniki też poszły pod lupę!
Dostała nowy ode mnie i zalecenie, by w miarę możliwości finansowych wymienić wszystkie na nowe, solidne, dbające o kształt piersi.

Przygotowałam coś dla Niej - dostanie to ode mnie w momencie zaklimatyzowania się na dobre w swoim studenckim pokoju w akademiku, chociaż tak przez cały rok, w pewnych momentach - jak fizycznie mnie przy Niej nie będzie - będzie miała przy sobie tę wiedzę, zadbałam o to, by chociaż raz na miesiąc zatrzymała się w swoim sportowym tempie.
Wyglądam oknem, bo jestem przy swoim warsztacie przy oknie, na swoim pachnącym ziołami parapecie - i widzę, jak kot radośnie układa się na masce samochodu Oli, nie ma to jak parking strzeżony ;)
Uśmiecham się do okna.
Wczoraj poczułam, że jestem szczęśliwa - tak autentycznie, tak prawdziwie.
Nie potrafię Wam opisać tego co czuję, chyba nie potrafię - bo to chodzi o moją głowę, serce, emocje - odkrywane podczas trudnych sytuacji, i tych bardzo łagodnych.
Ja chyba mam tak, że zmieniam się z każdym dniem w lepszego człowieka, czuję tak.
I z pewnością tak jak wielu pewnie postawi znak zapytania, bo są i tacy, którzy to szczęście i dobroć pojmują inaczej, tak inni będą wiedzieli doskonale o czym piszę i jak się czuję.
Odsunęłam toksycznych ludzi od siebie, skazanych na ''sukces'', mam koło siebie małe grono bliskich mi osób, bardzo pozytywne grono, wspaniali ludzie.
W życiorysie mam brata, którego bardzo kocham - a chyba wygląda na to, że znalazłam i siostrę, taką odnalezioną wśród lawendy.
No i dziś potrafiłam zadzwonić do kogoś, by móc wpaść w pewien deszczowy, jesienny wieczór z dynią na kubek zielonej herbaty.

Ostatniej nocy sporo czytałam.
Deszcz był bardzo soczysty i to był mój towarzysz przy tym, co odkryłam tej nocy.
To co czytałam, było bardzo ważne.
I tak z każdym dniem wiem więcej, jestem mądrzejsza i więcej tej bardzo dobrej Patki.
A rak?

Chciałabym chronić innych przed nim, ale musiałam zacząć od siebie.
Porządek w głowie, w sercu, w lodówce, w żołądku, teraz jestem autentyczna w 100 procentach.
Wpadłam dwa dni temu na przepiękny pomysł, ale zdradzić nic póki co nie mogę, nie chcę, jeszcze nie ten czas.
Wracam do książki, swojej.
I mam tak, że sama się jej doczekać już nie mogę - i tego mi było trzeba, by ruszyć z kopyta!
Towarzyszy mi przy tym Imany, i teraz tak będę miała.
Od swojego dziecka dostaje zawsze dobre, trafione cd.
To chyba świadczy o tym, jak dobrze zna swoją matkę ;)


A seler naciowy?
Wklejam info, znalezione u Pani Aleksandry ( wszystkie Olki, to fajne babki! ):
Dobrego weekendu!


''Seler naciowy to tylko 13 kcal w 100 g i całkiem sporo witamin z grupy B, C, trochę beta-karotenu i mnóstwo potasu, sporo wapnia i magnezu oraz pierwiastków śladowych ratujących naszą odporność: manganu, cynku, miedzi i selenu. Jak znalazł na jesienne zaz
iębienia. No więc wracając z pracy, stoję przed pustawą lodówką i ten seler naciowy patrzy na mnie ze środkowej półki  No to zrobiłam tak, niby proste, ale okrutnie pyszne 

Porcja dla głodnej lekarki: :-))))

1 duży włoski pomidor ok. 250 g, pokrojony w dużą kostkę
dwie garście mixu sałat
2 gałązki selera naciowego - pokroiłam w bardzo drobne plasterki
1/2 małej cebuli czerwonej
1/2 średniego ogórka świeżego ok. 100 g - obrany ze skórki, pestki wydrążone łyżeczką
2 orzechy włoskie grubo posiekane
garść natki pietruszki

sos: sok z 1/2 cytryny, niepełna łyżka oleju z pestek dyni, sól, cukier brzozowy. Polać sałatkę.

Do tego kromka razowego chleba. Ostatnio moja ulubiona kolacja  Jeśli nie masz oleju z pestek dyni może być każda dobra oliwa z oliwek, albo oleje z różnych orzechów, albo olej lniany - używam ich zamiennie. Olej z pestek dyni jest delikatny, lekko słodkawy i świetnie się skomponował z tym selerem ''

lek. med. Aleksandra Kapała
Szpitalny Zespół Żywieniowy
Centrum Onkologii - Instytut Warszawa
tel. 790 559 242
www.dietetykamedyczna.pl

1 komentarz: