czwartek, 29 sierpnia 2013

Lawendowa mądrość



Zmusiłam się dziś do napisania w kilku miejscach, mój leń bierze się ostatnio z tego, że przez głowę przechodzi myśl za myślą i tak sobie te swoje myśli układam odpowiednio do sytuacji.
I nie przesadzę jeśli dodam, że wszystko układa się po mojej myśli ;)

Człowiek jak nauczy się rozmawiać sam ze sobą - to nie potrzebuje żadnego kompana i podpowiedzi zewsząd.
Na starcie każdej emocji jest ekscytacja, albo konkretny wkurw, potem do głowy puka rozsądek.

I tak też po wydarzeniach w lokalnym polonijnym radio, gdzie każdy rządzi się swoimi prawami, gdzie prezesi a dyrektorzy to jedynie tytuły dla najlepszych, którzy na Wyspy Brytyjskie jeszcze nie dotarli, tak też rozsądek zapukał i do mojej głowy.

Obdarowałam naocznie tą historią kilka mądrych głów, by wiedzieli kto jest kto i myślę, że nie ma czasu na to, by zajmować się tym dłużej.
Ja nie mam czasu!
Jak również nie mam czasu na żałosne romanse i układy, a że komunikatywna jestem i nie mam problemu z wyrażaniem swoich uczuć zaczynając od ekscytacji, a kończąc na konkretnym wkurwie - to potem dla innych jestem jak jakaś patka - łatka.
To już nie mój problem, trzeba być odpowiedzialnym, a nie dopasowywać się w jakiś szablon.

Ponieważ jestem kobietą i myślę zbyt racjonalnie, dmuchając często na zimne - poukładały się rozsypane puzzle w jedną logiczną całość i wystarczy jedynie fakt, że każdy swoją prawdę musi odnaleźć sam.
I tak też się stało.

W Londynie jest sporo ludzi, ale tylko tak naprawdę garstka takich, z którymi możesz coś zrobić - reszta ''biznesmenów'' kopiących dołek pod każdym konkurentem, biorących udział w wyścigach o spokój biznesu zamienia się powoli w niezłą sadzawkę, pociągając za sobą utalentowanych artystów, którzy sami nie radząc sobie z życiem potrzebują jakkolwiek tratwy, by jakoś przetrwać w tej sadzawce.
To jest wręcz niesamowite jak ludzie psują sobie na własne życzenie nazwisko.


Trzeba było postawić tamę.
Cieszę się, że rozsądek pukał i pukał, aż bolała głowa ;)


Ostatnie dni właśnie były pełne refleksji i porządkowania, to był też czas na odpoczynek i jakikolwiek dystans do tego co robię, co chcę robić.
Też naniosłam kilka poprawek do swojego codziennego grafiku, myślę że potrzebnych - bo wtedy, uda zrobić się znacznie więcej.
Konsekwencja to podstawa i by jej nie brakło trzeba również nauczyć się zachować odpowiednie proporcje, bo czasem takie dawanie z siebie 200% inaczej jest odbierane, aniżeli dawanie z siebie jedynie 90%.
Tylko czy Patka to potrafi? ;)

Na to jeszcze muszę poszukać odpowiedzi.
Wczoraj próbując ją znaleźć na lawendowych polach wpadłam z Moniką na pomysł, by zorganizować warsztaty dla kobiet chorych na raka - właśnie na takim polu pachnącym, kojącym.
Dziś pomyślałam, że kobiety ćwicząc swoje dłonie mogłyby zbierać suszoną lawendę, odpoczywając przy kubku lawendowej herbaty wymieniając się swoimi wrażeniami i zapachami wystawiać łeb do słońca.
Te kobiety z kraju mogłyby przywieźć swoje historie tutaj, by móc przekazać je tym kobietom mieszkającym w UK, które często w obliczu dramatu choroby zostają z nią same.
Przecież oprócz leczenia, potrzebne jest również pozytywne nastawienie do tematu choroby, nie każdy optymista przed chorobą jest optymistycznie nastawiony potem.
Ktoś może powie, co tam oddawanie włosów dla kobiet, co tam rozdawanie peruk, co tam dbanie o siebie w momencie, gdzie w sercu wali się życie, a twarz wykrzywia cierpienie, co tam, co tam?

A to tak dużo!
Dla niektórych nawet wszystko, by być koło drugiego człowieka, koło zdrowego człowieka, który czuje i chce być podporą.
I nie musi być, po prostu chce.
I to jest to 200%, o którym wspomniałam wcześniej - by być dla siebie, a jednocześnie dla innych.

Im dłużej się przyglądam wielu sprawom, tym dociera do mnie, że BYCIE to nie tylko między 9:00 a 16:00, że to nie tylko od pensji do pensji i jeśli ktoś próbuje ustawić mnie w tej samej lini myślącej dostaje pstryczka w nos.

Mam fajny plan na najbliższe miesiące tego roku, zamierzam dobrze wykorzystać ten czas, a pole lawendowe polecam każdemu, nie trzeba jechać do Prowansji, trzeba jedynie pozwolić sobie czerpać inspirację od innych.

Jutro wpis poświęcony Ewelinie Olender.

https://www.facebook.com/walkazbialaczka







Zdjęcia: Monika Król / Babski Londyn

https://www.facebook.com/MonikaKrolPhotoArt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz