piątek, 28 czerwca 2013

Chcesz poczuć się lepiej? PRZECZYTAJ!




2-letni Szymon zachorował na siatkówczaka, złośliwy nowotwór oka. Polscy specjaliści orzekli, że chłopiec może nie tylko stracić wzrok, ale również oko. Po konsultacjach z zagranicznymi klinikami okazało się jednak, że jest ratunek, oczko da się uratować, niestety leczenie jest bardzo kosztowne…
Nowotwór zaatakował nagle i niespodziewanie
Szymon urodził się 13 marca 2011 roku jako okaz zdrowia. Jedynym problemem były jego ropiejące oczka. Po wielu próbach leczenia antybiotykami w lipcu 2012 r. chłopiec trafił do okulisty, który zlecił zabieg płukania kanalików łzowych. Ani podczas zabiegu, który odbył się we wrześniu, ani podczas późniejszej kontroli  w poradni okulistycznej nikt nie zauważył nic niepokojącego.
Dopiero w  listopadzie 2012 r. rodziców zaniepokoił dziwny odblask w prawym oku Szymona (widziany tylko pod pewnym kątem) i ponownie udali się z synem do okulisty. Pani doktor rozpoznała w plamce na siatkówce zmiany nowotworowe i zaleciła czym prędzej udać się do szpitala. Tam wykonano USG, a następnego dnia w znieczuleniu ogólnym badanie dna oka. Niestety jej podejrzenie się potwierdziło.
3 dni później Szymon został przyjęty do Poradni Okulistyczno-Onkologicznej w Krakowie. Po ponownym badaniu dna oka chłopiec dostał skierowanie na oddział do Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu na leczenie chemioterapią. Dostał zalecenie 6 cykli chemii. Lekarze orzekli również, że konieczny będzie zabieg brachyterapii, który polega na bezpośœrednim napromienianiu zmian chorobowych przez umieszczenie Ÿźródła promieniowania  w tym przypadku radioaktywnej płytki  w samym guzie. Niestety częstym efektem ubocznym tej metody jest usunięcia oka.
Dla rodziców rokowania były druzgocące – istniało ogromne ryzyko, że Szymon nie tylko straci wzrok, ale również, że konieczne będzie usunięcie oczka.
Po powrocie do domu zaczęli szukać informacji na temat siatkówczaka. Z blogów pisanych przez innych rodziców dowiedzieli się o możliwości leczenia w Londynie, tam też po raz pierwszy przeczytali o dr. Hungerfordzie, który jest  autorytetem w dziedzinie siatkówczaka. Specjalista zgodził się zbadać Szymonka po skończonym drugim cyklu chemioterapii, dał również wielką nadzieję rodzicom na ocalenie wzroku i oczka chłopca  aż 80% szans.

Rodzice Szymona zrobią wszystko, by lecząc guza, zadbać również o ratowanie wzroku synka. Ich wybór wydaje się oczywisty. Niestety ogromną przeszkodą są koszty leczenia za granicą, które znacznie przerastają możliwoœści rodziny. Dlatego proszą o wsparcie.Fundacja Mam Serce otrzymała właśnie kosztorys z Great Ormond Street Hospital for Children w Londynie - koszt pierwszej dawki melphelanu to £ 18 200 (93 000 PLN)


Tutaj są dane do przelewu:
http://mam-serce.org/formularz-darczyncy-szymon-pietko


Jest też konto w walucie EUR: PL23 1160 2202 0000 0001 7599 1564 

SWIFT przy przelewach z zagranicy: BIGBPLPW
Chyba wygodniej jest skorzystać z płatności elektronicznych Dotpay
(przycisk na stronie
 pod linkiem powyżej).

Kochani,
wszyscy, którzy mnie znacie, wiecie co się dzieje u mnie, jesteście na bieżąco - chociażby przez facebook.

Po opublikowanym apelu na Londynek.net zgłosili się cudowni Ludzie, Polacy - mieszkający w UK.
Chętni i życzliwi, pełni zrozumienia.

http://londynek.net/wiadomosci/Pomozmy+Szymonkowi!+wiadomosci+news,/wiadomosci/article?jdnews_id=17662

CZEKAMY NA SZYMONA, przyleci z Rodzicami 2 lipca do Londynu.
Prosto z lotniska jedzie do szpitala.
Maleńki będzie przygotwywany do podania chemii.
Odpocznie troszkę przed kolejnym dniem w przytulnym mieszkanku Patrycji i Bartosza - którzy zaproponowali, jak wielu innych wspaniałych Ludzi swoją pomoc.

Szymon z Mamą Kasią 


Piszę o tym i tutaj, wklejam informację dla wszystkich tych, którzy mnie nie znają - a zaglądają tutaj.
Zawsze to jakaś szansa na coś więcej.
Pieniążki są potrzebne, bardzo potrzebne.
To walka z czasem, to walka o życie.
Mam potrzebną dokumentację u siebie.
Dziś rozmawiałam z ludźmi ze szpitala Great Ormond Street Hospital for Children.
I dziś rozmawiałam z Mamą Szymona, której życie łamie się w sercu - poznałam nieco więcej szczegółów Ich dramatu.
Teraz pisząc, odebrałam telefon od kobiety mieszkającej w Londynie, chce pomóc finansowo.
Prosi o numer konta.
Przerywam ten wpis, podaje natychmiast.
To jest niesamowite, bo rzeczywiście grosik do grosika i może jakoś szczęśliwie uda się doprowadzić tę sprawę do końca.
Reagujcie, zostawiam powyżej wszystkie potrzebne detale.
Każda pomoc dla tych Ludzi jest na wagę złota.
Nie piszę co u mnie, bo w chwili obecnej - to nie ma znaczenia, mam się dobrze, jestem zdrowa, silna, moge pomagać - to jest najważniejsze.

Niebawem napiszę - jak się mam cudownie i jak bardzo kocham życie.
Uśmiech Wam zostawiam.
Dziękuję za każdą pomoc, w imieniu Rodziny Szymona i wszystkch innych, chorych, słabszych od nas - tych zdrowych.

Patka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz