czwartek, 1 maja 2014

MAJ zamieszkał w moim sercu


MAJ. 
Już wczoraj u siebie na profilu, na facebooku pisałam, że bardzo mnie to cieszy! 
Powodów tej radości jest kilka, przede wszystkim MAJ to najfajniejszy miesiąc wiosny, aczkolwiek prawdą jest, że człowiek szczęśliwy wiosnę czuje nawet podczas srogiej zimy. Jeden z najistotniejszych dla mnie / wczoraj był ostatni dzień, w którym można było przekazać swój 1% gdziekolowiek i komukolwiek, wedle życzenia. I właśnie dlatego, by być uczciwą w stosunku do rzeszy Potrzebujących ten 1%, pomimo iż jakieś kroki podjęłam - nie rozkręcałam żadnej "aferki". W tym akurat przypadku, nie byłoby fajne - gdyby społeczność nasza straciła wiarę w organizacje charytatywne przez jakąś jedną ZAFAJDANĄ. 

Od 23 stycznia - dokładnie od tego dnia, kiedy śp. Kasia przelała swoje łzy ze mną w trakcie rozmowy, od dnia kiedy opuściłam szeregi FUJdacji - moje życie stało się właśnie taką małą Hiroszimą. Sporo zainwestowałam swojej energii, poświęcając ją tym - którzy czują się słabsi i bezradni. Takie słabości innych - niektórzy świetnie wykorzystują i zbijają na tym monopol! Nie mogłam stać z boku i nie reagować. Pomagam, często szarpiąc swoje zdrowie i czas mojej rodziny, zarwałam niejedną noc i dlatego dziś - jestem w tym miejscu. Niebawem zrzucam z siebie to brzemię, i niech dzieje się wola nieba. Niech zajmują się tym ludzie, technicznie do tego przygotowani. Szczerze? Brzydko mówiąc rzygam już tym tematem, i z każdym dniem brzydzę się bardziej tym, co tak długo w sobie noszę. Zostałam publicznie upokorzona przez ZAFAJDANYCH ludzi, którzy z własnymi kompleksami sobie poradzić nie umieją. Nie przewidzieli jednego - że ja z tych silnych jestem, stąd i rozum i serce znajdują słowa na takie działania. Fakt, emocje czasem mi towarzyszą i dziekuję TYM, którzy umieją oblać mnie lodowatą wodą jak trzeba. I jak to mówią, oliwa nieżywa - ale ... 
A dobro? Dobro człowiek nosi w sobie. Nie boi się nim dzielić, a co najważniejsze - wraca. Ja zrobiłam swoje, jeszcze tylko dziś. Jeszcze tylko jedna noc, może dwie. Odeśpię, jeśli będę wiedziała, że zrobiłam wszystko - zgodnie z własnym sumieniem. Zrobiłabym to w każdej sytuacji, gdyż sama nie wiem - co mnie w życiu czeka.
Sama nigdy NIE CHCIAŁABYM korzystać z pomocy takiej ZAFAJDANEJ!
Dlatego jem buraki i inne warzywa, owoce, rośliny - absolutnie konieczne w diecie antyrakowej. Włosy rosną jak opętane i rosną nieokiełznanie, a ja potrzebuje grzebienia - już nie dam rady czesać się palcami ;)
Pod koniec kwietnia świadomie podjęłam pewne decyzje, sama wybrałam sobie miejsce z którym chcę się zawodowo związać i się w nim rozwijać. Jestem jeszcze bardziej, o kolejne 100% normalna, zwyczajna i zalogowana do życia prywatnego. Jestem szczęśliwa, po prostu. Na początku kwietnia minął rok, odkąd popisuję sobie tutaj na blogu dla Was. O sprawach ważnych i tych mniej ważnych. Przejrzałam każdy wpis, który tutaj zostawiłam. I wiecie co? To była dobra decyzja, by założyć tego bloga. Napisane zostało o wielu sprawach. A jeszcze o wielu zostanie napisane. Obiecuje! 
Będę pisać tutaj dla Was częściej. W tym miesiącu odpalę kilka małych projektów.

Pozytywna jagodowo - buraczana kula energii, łapcie! :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz