piątek, 18 października 2013

Ukręcić łeb rakowi!


Zbierałam się od zeszłego tygodnia, by i tutaj zostawić jakiś swój ślad.
Miał być inny, zgodnie z zapowiedzią i prezentacją poszczególnych miejsc wspierających chorych onkologicznie, a jeszcze potem wpis miał być jeszcze inny, ale prowadziłam rozmowy z moją córką odnośnie swoich decycji, bardzo osobistych decyzji.
Zatem o czym będzie dzisiejszy wpis, tu i teraz?

Dziś jeszcze sama siebie sprawdziłam w tych decyzjach, a po otrzymaniu wiadomości z domu rodzinnego - nie mam wątpliwości, że dobrze myślę i postępuję.

Pada deszcz, a ja piszę teraz do Was z twarzą po potoku łez, wyglądam jak zdrowy burak.
Taki dziś mam dzień.

PRZEPRASZAM, ale musiałam zrobić przerwę, jednak emocje robią swoje, a i kilka innych obowiązków nie pozwoliło mi na kontynuowanie wpisu, może to i dobrze - bo znacznie lżej mogę teraz o tym napisać.

Zbliża się powoli późny wieczór.
Parę dni temu poznałam wirtualnie Kasię, to przyjaciel przyjaciół.
Kasia mieszka w Warszawie, nie była nigdy w fundacji Rak'n'Roll.
Raka roluje już od jakiegoś czasu, dziś jest w szpitalu i przechodzi kolejną chemioterapię.
W styczniu przeszła operację, usunięto Jej narządy rodne.
To prawdziwa Supermenka!
Przerzuty to wątroba, płuca, otrzewna, wszczepy w brzuchu, w węzłach chłonnych.
Kasia ma 36 lat.

Fak!

Zdecydowanie powinna przyjść do fundacji Rak'n'Roll, jak tylko wydobrzeje - zamierzam Jej to ułatwić.
I też Jej historia uświadomiła mi, że potrzebuje jednak takiej zmiany w swoim życiu.

Ponieważ znajduję się w grupie wysokiego ryzyka zachorowania na raka, pochodzę z rodziny w której są przypadki nowotworów o różnej lokalizacji narządowej dlatego też kwalifikuję się do badań wielogenowych.
Przez ostatnie sześć miesięcy myślałam o BRCA1.
Rozmawiałam o tym ostatnio z moją córką, którą wręcz zaczynam prześladować jeśli chodzi o dbanie o własne zdrowie.
I dbanie o siebie zaczyna się od talerza, a kończy się na faktycznych, trudnych przykładach.
W poniedziałek idę do lekarza ja.
We wtorek idzie moja córka i zamierzam poprosić lekarza, by pokazał Jej jak powinna badać samodzielnie swoje piersi.
Przypuszczam, że ściąga w łazience nie działa - tak jak ja bym chciała by działała, zatem muszę wziąć sprawy ''w swoje ręce'' ;)

I tak też, podczas jakiejś naszej pogadanki w ostatni weekend Ola była przerażona tym, że jeśli będę miała taką możliwość i będę mogła ochronić siebie i swoich najbliższych - zdecyduję się na profilaktyczne usunięcie jajników.
Wytłumaczyłam Jej to, uspokoiłam Ją.
Nie wiem czy argumenty, które zastosowałam były dobre, ale mówiąc o tym w taki sposób - ja właśnie tak czuję.
To tak jak z żywnością, np. mięsem - jeśli je jemy - to chcielibyśmy by było ono świeże, pachnące, zdrowe.
Jeśli tak nie jest, rezygnujemy z produktu, nie aplikujemy go sobie.
To oczywiste i dla mnie te jajniki to właśnie taki kawałek mięsa, jeszcze zdrowego, ale zastanawiam się, czy nie lepiej będę się czuła rezygnując z tego mięsa w swojej diecie, gdyż może zdarzyć się tak, że przegapię termin ważności i wtedy zacznie się ono bardziej psuć, śmierdzieć.

BOLEĆ!

Nie chcę tego w swoim życiu, dziecko już mam, wspaniałe - więcej dzieci mieć nie będę, bo nie chcę.
To jest mój wybór.
Chcę za to żyć!
Za parę lat brać z tego życia jeszcze pełnymi garściami, a nie czekać pod kroplówką i aplikować ten stres swojej rodzinie.
Mowy nie ma!
Absolutnie nie będę się czuła przez to mniej kobieco, myślę że jestem na tyle faktycznie realistką, by z moim niesamowitym optymizmem przejść przez to łagodnie.

Moja córka uważa, że za bardzo wsiąknęłam w świat choroby nowotworowej - i przeszkadza Jej czasem, jak uczulam Ją na to, by najmniejszą zmianę w swoim organiźmie traktowała jakby była największą.
Nie zmuszam Jej by leciała do lekarza z katarem, tylko podaje Jej husteczkę - ale są sprawy, które w Niej muszę zaszczepić!
Świetnie to rozumie, bo pracując z dzieciakami niepełnosprawnymi często zdarza się, że zostnie podrapana, ugryziona przez jakiegoś nieświadomego malca i wtedy sama pędzi do kliniki, by zrobić badanie krwi.
Nie dziwi to tutaj już nikogo, zatem cała reszta DBANIA O SIEBIE też przyjdzie Jej swobodnie, wierzę w to.
Wierzę, że moje starania i zaangażowanie nie pójdą na marne.
Może nas być nie stać na wiele rzeczy w życiu, ale na to stać każdego!

Dziś - jak dostałam smsa od Mamy, po prostu na chwilę wstrzymałam oddech.

Marta, lat 32 - znam Ją, to bardzo bliska osoba rodziny mojego brata.
Dwoje dzieci.
Źle się czuła, w poniedziałek była u lekarza, została zdiagnozowana.

Dziś, w piątek była już na stole, KONKRETNIE pod nożem.
Nie będę się rozpisywała w szczegółach, bo jeszcze nic nie wiemy tak naprawdę.

Przyznam szczerze, że ja dziś płakałam nad trzydziestodwuletnią Martą, nad tym że jestem zaangażowana w pomoc innym, że jestem oddana tak bardzo wielu sprawom, że tak konsekwentnie i uparcie wspieram często obce mi osoby, które przede mną się otwierają, ścieram się z ich historiami - a są jeszcze z innej strony sprawy zupełnie dla mnie niezrozumiałe.
Jak to, że ludzie boją się mówić o tym.
Nie umieją się tym dzielić z innymi, nie umieją często o tym rozmawiać.
Nie czują potrzeby dzielenia się tym z innymi, zostwiają to w czterech ścianach, między sobą.
Zatem pytam się, po co są te kampanie, po co są te wielkie sprawy, w które angażują się ludzie coraz częściej nam znani?
Właśnie po to, by oswajać, by mówić o tym, przełamywać to tabu, to uczucie wstydu, to uczucie przygnębienia.

EDUKOWAĆ!

Wszystkie organizacje, fundacje, grupy wsparcia - to wszystko, co ma podnieść komfort życia ludzi chorych na raka, pomóc im go przejść, pokonać.
Po prostu!

Ja zdaję sobie sprawę z tego, że każdy indywidualnie przez tego raka idzie, i że czasem odizolowanie się od ludzi to też rodzaj terapii, ale jeśli nikt nie będzie obok, by pokazać że jest jednak jeszcze inna strona tej choroby, że można nawet coś dostać od tego raka, a nie tylko pozwolić mu brać - to rzeczywiście można jedynie czekać z młotkiem w dłoni.
Dziś z moimi łzami walczył niezły wkurw.
I to absolutnie nie chodzi o napisanie na facebooku: PIEPRZYĆ RAKA!, bo tego nie trzeba robić, ale o ten ład w głowie, chęć i gotowość zmian, by poprawić swoje życie nim ten rak do nas przyjdzie i robić wszystko, by tak się nie stało - a jeśli zdarzy się, że niespodziewanie się pojawi, by umieć go rzeczywiście wypieprzyć z tego naszego życia!
I tak jak Jacek z Rak'n'Roll ostatnio powiedział na antenie Polskiego Radia - że profilaktyka jest podstawowym narzędziem, dzięki któremu możemy wcześnie ukręcić łeb rakowi, aby nic sie nie pozmieniało w naszym życiu.

Ciężko mi dziś było się odnaleźć wśród różnych emocji wielu ludzi, ale cieszę się, że mam tak poukładaną głowę, że tak chce dbać nie tylko o siebie, ale i o najbliższych.
Jak powiedziałam dziś Mamie, że kawę piję ostatnio raz na tydzień, bo się odzwyczaiłam i okazało się, że jej nie potrzebuję - zatem mogę z niej zrezygnować, zwłaszcza na konto soku ze świeżo wyciśniętych owoców i warzyw, słyszałam w Jej głosie wzruszenie, i nie dlatego iż nie pijam kawy, a z pewnością spowodowane sytuacją z jaką się zderzyłyśmy dziś rano.
I wiem, że Mama się ze mną zgadza.
Przeszła dzielnie przez swojego raka.
Wypieprzyła go ze swojego życia!

Kieruję jedną kulę energii do Marty i Jej najbliższych, do Łodzi.
Kolejną do Kasi, do Warszawy.

Regenerujcie się Dziewczyny, wracajcie do nas, bogatsze o swoje doświadczenia.
Kimkolwiek jesteście, cokolwiek robicie - dbajcie o siebie.
Warto!

Życie jest tego warte :-)




4 komentarze:

  1. Pięknie słowa. Też teraz przechodze przez nowotwór, a dokładnie mięsaka Ewinga. Jest to mój drugi nowotwór i przez 15 rak reguralnie sie badałam u onkologów i między jedną wiytą, a drugą guz urusł na 12 cm..
    Piękne jest to co robicie dla innych...

    P.S fundacja dała bardzo dobry pomysł na pomalowanie centrum onkologi... osobiście widziałam jak pieknie powstawał napis "kula energii" jest to cudowne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aloania, kula energii dla Ciebie - łap! :-)
      Odezwij się na rakowapatka@gmail.com, napisz o sobie - o tym jak rollujesz raka, opublikuję na stronie fb rakowejpatki.
      Decyzja Twoja, jak będziesz gotowa i będziesz miała chęć przekazać coś dalej, zachęcam.
      Uściski!

      Usuń
  2. Życie nasze takie nieodgadnione ani czas jego trwania:)Czerwona jak burak to jestem ostatnio ciągle..za świeże to wszystko dla mnie
    Czytam [I tu:)}, szukam ludzi, rozmawiam, zbieram jak najwięcej informacji
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hi, kula energii dla Ciebie - łap! :-)

    OdpowiedzUsuń