czwartek, 17 lipca 2014

Najkrótsza droga do drugiego człowieka ...





Dziś w drodze z pracy nakarmiłam bezdomnego Boba Marleya. Dosłownie identyczny . Siedział pod supermarketem, wyciągał dłoń do przechodniów z wózkami na zakupy. Miałam zamiar kupić jedynie płyn do naczyń, który nam się wczoraj skończył. Do mnie też zagadał. Pokiwałam głową i powiedziałam "sorry".
Widziałam Jego oczy. Nie pierwszy zresztą raz, bo siedzi tam niemalże każdego dnia. Wzięłam z półki płyn, ale w drodze do kasy - podeszłam do "FOOD TO GO", poprosiłam o trzy małe udka kurczaka z grilla, wzięłam bułkę, banany, jabłko i dużą butelkę wody mineralnej. Zapłaciłam jakieś grosze, które często też mi dały w życiu popalić. Wychodząc podałam Mu reklamówkę. Nie wiem - ile razy powiedział " Honey thank you, God bless you", bo posłałam Mu uśmiech, pożyczyłam smacznego i oddaliłam się - ale oczy, które jeszcze parę minut wcześniej były przepełnione zrezygnowaniem - zapaliły się jak dwie gwiazdy na ciemnym niebie. I ten uśmiech. Oddaliłam się, ale tę radość zabrałam ze sobą w sercu!
Jak już nie mógł mnie dosięgnąć wzrokiem podskoczyłam z radości. To wspaniałe uczucie. Wracając do domu, wstąpiłam po karmę dla swoich bezdomnych kotów i ... stwierdziłam, że chcę mieć jeszcze kogoś w swoim życiu. Będzie złota rybka, i wcale nie po to, by spełniać moje życzenia - ale po to, bym ja spełniała jej życzenia - a tym samym szlifowała swój hart ducha. Moje Dziecko w dużej maszynie fruwającej w kierunku Teneryfy, a ja do końca tygodnia zdecyduje która rybka wpadnie w moje łapki. ;)
I love my mind!
Patka

PS. Pamiętajcie, że dobroć nie należy do zasad, stanowi żywioł.



Fot. Patka Pastwińska 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz