Rękocuda
https://www.facebook.com/rekocuda
Ściany w swoim domu maluję na kolorowo, staram się to robić sama.
Nie inwestuje w nowe graty, a ściągam z różnych miejsc te zniszczone z zapisaną w sobie historą.
Z przyjemością je odrestaurowywuję.
Zawsze tracę głowę na targach i marketach w Londynie, który pęka od spragnionych oryginalnej atmosfery ludzi.
Właśnie stamtąd przywiozłam najwięcej bibelotów do domu.
Przez wiele lat zawodowo zajmowałam się produkcją gotowych wyrobów tekstylnych.
Lubiłam to robić, a moje produkty przynosiły radość wielu kobietom.
Dopóki choroba nie zajrzała mi w oczy.
Dopóki choroba nie zajrzała mi w oczy.
To rak 12 lat temu zadecydował za mnie i zwolnił moje życiodajne tempo.
Zmienił je, odszedł - zostawiając przy mnie zespół paranowotworowy.
Zmiany neuroptologiczne odczuwam do dziś.
Dlatego też wykonując jakąkolwiek kreatywną pracę, w której wykorzystuje swoje ręce,
angażuję swoje serce - doświadczam pewnego rodzaju rehabilitacji.
To prawdziwe rękodzięło! Serdecznie zapraszam.
Elżbieta Florczyk
e-mail: rekocuda@gazeta.pl
Drodzy moi Przyjaciele, Czytelnicy ...
To pierwsze doświadczenie w życiu mojej Mamy.
Takie doświadczenie.
Niezwykła na co dzień mówić do tak sporej publiczności.
Dlatego wiem, ile to dla Niej znaczy.
A ja pragnę z całego serca, by mogła odnaleźć te małe radości wśród zgiełku swojej codzienności.
Maszyny krawieckie, ogromne belki tkanin, nożyce, szpulki, wstążki, wstążeczki, druty, szydełka - wychowałam się razem z Bratem - gdzieś pomiędzy tymi dodatkami krawieckimi.
Nie znam nikogo, kto w życiu tak uczciwie i ciężko pracował
jak moja Mama.
Nie piszę o tym, tylko dlatego - że to Mama, ale na serio tak właśnie z Nią było i jest.
Nie piszę o tym, tylko dlatego - że to Mama, ale na serio tak właśnie z Nią było i jest.
I w tej gonitwie za tą swoją pasją, nigdy my - Jej dzieci, nie czuliśmy się jakoś pominięci.
Ja dorosłam, brat dorastał - tragiczna śmierć Taty, niedługo potem poważny stan Mamy.
Rak. Stół operacyjny. Chemioterapia.
Życie to taki rzeźbiarz, każdego z nas.
Dziś Mama ma 62 lata.
Cieszy się życiem jak tylko potrafi, ale takie błyszczące oczy i takie szczęście widzę właśnie wtedy, kiedy spędza czas w swoim warsztacie, a potem słyszy i widzi zachwyt innych.
Nie jest ważne co to jest, to może być odnowiony mebel, szydełkowa serweta, czapka zrobiona na zimę, napięcie tkaniny na ścianę, czy abażur na lampce, zrobiony z książki telefonicznej.
To jest człowiek, dom, ogród.
To jest człowiek, dom, ogród.
Każdy zawsze znajdzie coś dla siebie. Ja zawsze jak wracam z kraju, z domu - zabieram coś nowego - ostatnie zdobycze to szydełkowy pled, poszewki na poduszki robione na drutach, przypominające ciepły sweter :)
Od kilku miesięcy są to zabawki, ale nie takie zwyczajne - bo trafiają w ręce dorosłych jak jakieś talizmany, i pomimo tego, że to lale, pieski, misie - te akurat mają dusze w sobie.
Jest plan na więcej, jest pomysł na zabawki edukacyjne.
Bądźcie z Nami, badźcie blisko - to nowa przygoda dla mojej Mamy.
A ja postaram się, by była jedną z tych najpiękniejszych.
Moja Mama na nią długo i cierpliwie czekała.
ZAPRASZAM Was serdecznie na Jej stronę, z każdym dniem będzie ciekawsza.
fot. Monika Król Photo Art |
fot. Monika Król Photo Art |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz